poniedziałek, 15 grudnia 2014

#Thirteen

Stay strong, stay gold.




-Jeśli ją kochasz i chociaż odrobinę Ci na niej zależy to ocal ją. Spraw by przestała być wrakiem człowieka. Znajdziesz ją u mnie – Ul. Salwatorska 15/32. Kraków.  Dawid. – wystukał niepewnie i wysłał do ponad dwumetrowego środkowego. Skąd miał numer? Skradł pośpiesznie z telefonu Leny, gdy brała prysznic.




Nie wiesz ile tak naprawdę czasu minęło odkąd jesteś w Krakowie. Nikt nie wie o Twoim przyjeździe i chcesz, żeby tak zostało. Nie umiesz sobie poradzić bez Piotrka. Podobno to faceci zakochują się pierwsi, a typowe motylki w brzuchu dziewczyn pojawiają się znacznie później, a nie dlatego, że jest głodna. 

-Malutka tydzień już tutaj siedzisz, nie to żebym Cię wyganiał, ale czas zacząć żyć. Z nim albo bez niego. Kto zawsze mówił, że tego kwiatu jest pół światu.

-Ta, a trzy czwarte chuja warte- dodajesz cicho.  Ten tydzień zmienił Cię jeszcze bardziej. Z godziny na godziny przestawałaś być kompletnie podobna do siebie.  Sprawił, że stałaś się kimś zupełnie innym.


Tydzień. Siedem dni.  Sto sześćdziesiąt osiem godzin.  Dziesięć tysięcy osiemdziesiąt minut. Sześć milionów cztery tysiące osiemset sekund, czystej egzystencji. Czystego upadania na sam dół gównianego życia. Nie masz w sobie żadnej siły by choć trochę odbić się ku górze. Schudłaś 8 kilogramów przez tydzień, nie przełknęłaś nic oprócz silny oraz słonych łez które wypływają hurtowo z Twoich oczu, biegnąć swawolnie po kościstych policzkach.  Masz dosyć tego wszystkiego, stanowczo.  Nie masz ochoty nawet na treningi które zawsze podpalały malutki płomień nadziei w Twoim sercu.

-Idziemy na ślizgawkę. Idziesz z nami? –pyta się po raz kolejny przyjaciel lecz puszczasz to mimo uszu.

-Nie mam siły, Dejw. Naprawdę nie mam siły na łyżwy. – mówisz cicho, wpatrując się w koniuszki swoich skarpetek w renifery które dostałaś od wujka, gdy wyjeżdżałaś do Rzeszowa.

-Kto jak kto, ale Ty ? Ty odmawiasz nam łyżew?! W to nie uwierzę. Zbieraj się. – wysoki chłopak szturcha Cię w ramie.

-Nie rozumiesz, że nie chce nigdzie iść. Czy mówię nie wyraźnie czy po chińsku! Daj mi spokój- wybuchasz, zrywasz się szybko z kanapy i biegniesz do zajmowanego przez siebie pokoju. Padasz bezwiednie na łóżko i znów wybuchasz płaczem, a przed oczami masz to zdjęcie Twojego Piotrusia z tą kobietą.

-Przepraszam, masz racje powinienem zrozumieć, że nie masz ochoty iść. Napisze do chłopaków, że nas nie będzie. – przyjaciel siedzi już na łóżku tuż koło Ciebie gładząc Cię delikatnie po plecach.

-Nie, Dawid. To ja przepraszam, nie powinnam tak na Ciebie naskakiwać  chciałeś dobrze. To ja jestem jakaś inna. Widocznie szczęście to nie moja rzecz. I ani mi się waż nie iść z chłopakami na łyżwy. Zmykaj szybko, ale już. Ja sobie zostanę. Wezmę prysznic. Może mi się trochę polepszy. – jakieś 15 minut później słyszysz dźwięk zamykanych drzwi.  Idziesz powolnie do łazienki. Rozbierasz się, kładąc świeżą bieliznę na parapecie. Wchodzisz delikatnie pod prysznic i po upływie kilku sekund ciepłe krople wody opadają na Twoje zapadnięte barki. Przymykasz powieki i po raz kolejny widzisz wszystkie dobre chwile spędzone z Piotrkiem. Przypominasz sobie Twoją drużynę i kibiców. Przypominasz sobie jak bardzo byłaś wtedy szczęśliwa, a to szczęście jakie było ulotne. Pękło jak bańka mydlana. Gdy ciepła woda się kończy stawiasz rozgrzane stopy na zimnej bladoniebieskiej glazurze.  W miękki ręcznik wycierasz pozostałości wody.  Ubierasz nową, kupioną kiedyś bieliznę, gdy ją kupowałaś dziwiłaś się, że jesteś wstanie wydać tyle na bieliznę, jednak urzekła Cię ona całkowicie i wiedziałaś, że musisz ja mieć.  Zakładasz ją na siebie. Idealnie podkreśla atuty Twojego, wysportowanego ciała. Patrzysz chwilę na swój tatuaż uśmiechasz się pod nosem, pamiętasz pierwszą reakcje Piotrka kiedy go zobaczył. Jest to pierwszy szczery uśmiech od kilku dobrych dni.  Słyszysz dzwonek do drzwi. Myślisz, że pewnie Dawid zapomniał o czymś i nie wziął kluczy. On jest do tego zdolny jak mało kto. Owijasz się w jeszcze mokry ręcznik i idziesz w kierunku dębowych drzwi. Otwierasz je. Podnosisz wzrok i widzisz jego.  Widzisz jego długie nogi, mocno zbudowane ramiona. Widzisz błękitne oczy w których potrafisz tonąć godzinami. Widzisz wyraźne kości policzkowe po  których tak często wodziłaś palcem.  Widzisz jego, swojego Piotrusia. Widzisz jego- wrak człowieka. Widzisz jego tak podobnego do Ciebie.

-Lenka, proszę porozmawiajmy – mówi cicho. Nie ma w nim żadnego entuzjazmu. Nie ma żadnego błysku w jego oczach. Nie ma już Twojego Piotrka.

-Nie mamy o czym. Widziałam zdjęcia. -  chcesz zamknąć mu drzwi przed nosem. Jednak on jest szybszy i pośpiesznie stawia stopę na progu tak, że masywne drzwi odbijają się od niej. 


-Proszę Cię Lenka- idzie za Toba lustrując dokładnie każdy milimetr Twojego ciała jakby przypominał ją sobie na nowo.  Studiuje Twoje ciało jak starą mapę, którą nie miał w swoich dłoniach wieczność. Siadasz na krześle. Chowasz twarz w dłoniach.  Chłopak kuca naprzeciwko Ciebie, kładąc olbrzymią dłoń na Twoim udzie. Przez Twoje ciało przechodzi dreszcz. Dreszcz którego nie czułaś już dawno. Dreszcz podniecenia. Dreszcz tęsknoty. Dreszcz miłości.  Podnosisz wzrok na jego tęskne oczy. – Kochanie tak bardzo przepraszam, tak bardzo Cię kocham. Jestem głupi. Głupi z miłości do Ciebie, a bez Ciebie jestem nikim. Nic nie znaczącym człowiekiem, człowiekiem pustką. Wybacz mi, zrobię wszystko tylko błagam wybacz mi. Pokochaj mnie znów, pokochaj mnie jeszcze mocniej- mówi, a Ty wpajasz się w jego spragnione Ciebie usta.  Przytulasz się do niego jakby zaraz skończyć się miał otaczający Was świat, bo przecież swój świat tworzycie właśnie Wy. 




______________________
Wróciłam. Cieszycie się.
Nie wiem kiedy następny. Może między Świętami, a Sylwkiem. Nie wiem. mam egzaminy. Trzymajcie kciuki. 

Jestem chujowa i za to przepraszam. Weny jak nie było tak i nie ma.


Wszystkiego dobrego na nadchodzące Święta. 


Dalej Resovio, dalej.


Pozdrawiam

środa, 27 sierpnia 2014

#Twelve



In pursuit of happiness.


To co ostatnio dzieje się w Twoim życiu te wszystkie zawirowania sprawiają, że nie wiesz co masz robić ze swoim życiem. Mimo, że kontuzja sprawiła, że jesteś milion razy silniejszą zawodniczką, to sytuacja z Piotrkiem pozbawiała Twoje życie kolorytu.  Bałaś się tego, że Piotrek naprawdę się Ciebie wstydzi.  Po tych wszystkich latach w domu dziecka czułaś to ogromne brzemię które sprawiało, że stawałaś się innym człowiekiem.   Tylko hokej był Twoją odskocznią, tak jest do dziś.


Minęło kilka dni, które w zawrotnym tempie zamieniły się w tygodnie. Już jutro lekarze w jednym z rzeszowskich szpitali mieli Ci zdjąć gips z czego bardzo się cieszyłaś. Z Piotrkiem nie miałaś nadal kontaktu. Mimo, że kilkukrotnie zjawiał się pod Twoimi drzwiami próbując wyjaśnić, to pewnego wieczoru powiedział za dużo, jeszcze mocniej raniąc Twoje serce. Największą drzazgą która utkwiła w życiodajnej pompie były fotografie Twojego Piotrusia  wychodzącego z jakiegoś klubu w asyście biuściastej blondyny. Te właśnie fotografie okazały się kulą u nogi. Wtedy właśnie poczułaś się jak śmieć, jak zwykła rzecz, która nie nadaje się już do użytku.  Załamałaś się, nawet lód i chłód lodowiska nie sprawiał, że nawet przez moment czułaś się lepiej, wręcz przeciwnie sprawiał, że upadałaś nie fizycznie, a mentalnie.


Za zaledwie 3 dni miał się odbyć jeden z najważniejszych meczy sezonu, po którym miałyście dostać upragnione wolne. Cieszyłaś się, bo postanowiłaś na te ponad 2 tygodnie wrócić do Krakowa, tam oczyścić się. Znów stać się tą mała dziewczynką z problemami która gra z chłopakami na Siedleckiego.  Mimo, że w meczu grać jeszcze nie mogłaś bo czeka Cię jeszcze kilku dniowa pauza, bo nadal fizjoterapeuci pracują nad Twoim brakiem, to i tak przebierasz się w strój by przesiedzieć te trzy tercje ze swoimi dziewczynami. By dodać im otuchy. Po przegranym meczu wyjeżdżasz na środek tafli i dziękujesz kibicom.  Nie jesteś sobą i chyba wszyscy to wyczuwają.  Zjeżdżasz w kierunku boksu by udać się do szatni, jednak ktoś zachodzi Twoją drogę. Zatrzymujesz się.

-Grzesiek? Co Ty tutaj robisz?- pytasz się przyjaciela, serdecznie uśmiechając.

-Cześć Lena, przyszedłem tutaj by z Tobą porozmawiać-jego oficjalny ton, powoduje, że przez Twoje drobne ciało przechodzi dreszcz.

-Coś się stało?

-Tak. Chodzi o Piotrka- Twoje serce zastyga, oczy zaczynają piec.-  Zmienił się odkąd nie jesteście razem. Załamał się.  Nie wiem co mam robić. Zaczął imprezować, sypiać z kim popadnie. Nie gra już tak jak kiedyś.

-Po co mi to mówisz. Nie jesteśmy razem. Piotrek nigdy mnie nie kochał. Wstydził się kim jestem. Wstydził się mojej przeszłości. Nie potrafię być z kimś kto wstydzi się miłości. Kto rani słowem. Rozumiesz? Przepraszam ale muszę już iść. Za godzinę mam pociąg- mówisz, żegnając się ze środkowym. Idziesz do szatni, przebierasz się błyskawicznie i ruszasz w kierunku dworca kolejowego z wielkim plecakiem pełnym ubrań, z wielką głową pełną myśli.


Po niecałych dwóch godzinach wysiadasz w Krakowie który wita Cię deszczem. Wsiadasz w tramwaj który wiezie Cię w miejsce które jest bliskie Twojemu sercu. Wbiegasz po schodach. Pukasz mocno do drzwi   pod 15 które otwiera Ci lekko zaspany chłopak któremu rzucasz się na szyje.

-Dawidku ja już sobie z tym wszystkim nie radze- mówisz płacząc w szyję chłopakowi, stojąc w progu jego kawalerki.


-Już dobrze, jestem przy Tobie słoneczko- mówi, głaszcząc Cię po mokrych włosach.




_______________________
Jutro nad ranem wyjeżdżam na wymarzony urlop.  Czterodniowy bo czterodniowy ale z przyjaciółmi.
Ominie mnie mecz otwarcia.

GO POLSKA!

No to J. doczekałaś się.
Anonimie  z ASKA doczekałeś się. Mam nadzieję, że nie zawiodłam.


Pozdrawiam Anka

środa, 6 sierpnia 2014

#Eleven

Ain't strong enough


Wszyscy dookoła Ciebie mówią jaka to jesteś silna i dzielna.  Typowy walczak gryzący lód. Nieliczący się ze zdaniem innych pragnący być najlepszy w tym co robi. Oczywiście jest to prawda. Chcesz być najlepsza, chcesz by Twoja drużyna wygrywała, chcesz Mistrzostwa Polski. Czy to takie dziwne ? Czy to dziwne, że po prostu chcesz się spełniać i ciągle mało Ci zwycięstw? Nie, jest to chyba jedna z najbardziej naturalnych cech. Aż chce się cytować ‘Postęp mała, postęp’.

-Dziękuje wszystkim za przybycie. Jak widać moja kontuzja jest poważna- zwracasz się do dziennikarzy siedzących w boksie dla zawodników. Ty stoisz dumna na lodzie, w zdrowej ręce trzymając kask za kratę.-  Niemniej jednak  mam kłopoty z barkiem nie z nogami więc mogę pracować nad swoją dynamiką, zwrotnością i szybkością.  Jak już chyba wszyscy Państwo wiecie muszę stopować przynajmniej 6 tygodni.  Chciałabym przyspieszyć czas i gojenie ran jednak nie mam jeszcze takich mocy. Bardzo się cieszę, że dziewczyny wygrały ten mecz to na pewno dodało nam kopa na kolejne spotkania, na których oczywiście zobaczyć mnie będzie w boksie.  – mówisz na wprowadzenie- Mają Państwo do mnie jakieś pytania? –przenosisz wzrok na wszystkich po kolei

-Witam, Przemysław Iwańkiewicz hokej24.pl. Po meczu w którym została Pani kontuzjowana, zjawiła się Pani znów na lodzie.  Co Pani wtedy czuła ? Co Pani czuła kiedy kibice Tytanów skandowali Pani imię?

-Co czułam ? Odkąd usłyszałam prognozę lekarzy czułam złość, ogromną złość która była paraliżująca. Czułam również niemoc, to chyba najgorsze uczucie. Masz świadomość, że tam jest Twoja drużyna, że ona walczy w jednej z najważniejszych walk tego sezonu,  Ty jesteś częścią tej drużyny, a nic nie możesz zrobić.  To jest najgorsze,  mieć świadomość, że możesz coś wnieść jakąś cząstkę siebie, a nie możesz. Co czułam kiedy kibice skandowali moje nazwisko? Czułam się niesamowicie. Czułam, że mam u stóp cały świat, że razem z dziewczynami zdobędziemy wszystko, a oni moi kibice będą z nami.

- Adrian Radomiski Radio Euforia.  Gdy po powrocie ze szpitala pojawiła się Pani po raz kolejny na lodzie padły z Pani ust słowa ‘ To jeszcze nie koniec’ jak może się Pani do nich odnieść?

-Myślę, że ta osoba która sfaulowała mnie tak, a nie inaczej wiedząc doskonale, że w przeszłości miałam problemy z tym barkiem zrobiła to umyślnie i swój cel osiągnęła. Niech wie, że ta kontuzja mnie nie złamie. Odrodzę się niczym Feniks z popiołu i pokaże klasę. Nie sfauluje jej. Nie odpłacę się tym samym, pokażę tylko dobrą grę w hokeja to tyle. 

-Jak Pani ocenia realne szanse na zdobycia Mistrzostwa Polski? –pyta jakaś kobieta której twarzy nie widzisz. Wszelkie oczy wlepione są w Ciebie.

-Oceniam je bardzo realnie. Są na wyciągnięcie naszej ręki.  Wierzę w naszą pomyślność bo jesteśmy bardzo dobrym teamem. Kiedyś bardzo dobry przyjaciel mojego chłopaka powiedział, że drużyna jest tak mocna jak jej najsłabsze ogniwo, myślę właśnie, że tu tkwi sentencja wszystkich sportów. My nie mamy najsłabszego ogniwa, dlatego jesteśmy tak silne.

- Wiemy, że Pańskim chłopakiem jest środkowy Asseco Resovii Rzeszów-Piotr Nowakowski.  Na pewno trudne jest życie dwojga sportowców jednocześnie?

-Jeśli Państwo wiecie kim jest mój chłopak to świetnie. Ale informacje dotyczące mojego życia prywatnego nie sprawia, że lepiej będą Państwo spali, więc nie będę odpowiadać na żadne tego typu pytania. Może Piotrek odpowie, ale to musicie go już ścigać na Podpromiu- dodajesz z uśmiechem. Grzecznie kończysz tą rozmowę, która trwała stanowczo za długo, a pytania niemalże nie miały końca. Idziesz do szatni, przebierasz się i wychodzisz z lodowiska gdzie przy wyjściu czeka na Ciebie już środkowy. Wsiadasz do jego auta, zapinasz czarny pas.

-Czemu powiedziałaś im, że jesteśmy razem? – pyta patrząc uważnie na drogę.

-Wstydzisz się tego? Wstydzisz się mnie?!- odpowiadasz hardo. Serce bije Ci coraz szybciej, łzy momentalnie napływają do Twoich oczu. Piotrek nic nie odpowiada- Zatrzymaj samochód! Zatrzymaj to cholerne auto-  krzyczysz. Chłopak zatrzymuje pojazd na najbliższym przystanku autobusowym. Ty niemal w biegu odpinasz pasy łapiesz torbę w dłoń i wybiegasz z auta.  Biegniesz ile masz tylko sił w nogach, łzy wypływają Ci z oczu powodując to, że nic nie widzisz. Torba spada Ci z ramienia. Zatrzymujesz się. Upadasz na ziemię.

-Halo, przepraszam nic Ci nie jest? Wszystko w porządku?- pyta jakiś obcy chłopak


-Tak, wszystko w jak najlepszym porządku oprócz tego, że właśnie zostawił mnie chłopak. Przepraszam- mówisz, zabierasz torbę i nadal biegniesz. W wielkim hukiem wpadasz do swojego mieszkania. Zamykasz drzwi po których się osuwasz, podciągasz nogi do brody. Znów emocje biorą górę, stajesz się po raz kolejny tą małą dziewczynką z domu dziecka. Znów czujesz ten ból.



_______________
Ciągle tylko słucham dołujących piosenek. Ciągle jestem jakaś dziwna.
Oddaje w Wasze ręce 11. rozdział nie wiem ile jeszcze ich będzie. Miało być 10. ale nie wyszło.

Pozdrawiam chłodno Anka.

poniedziałek, 9 czerwca 2014

#Ten

I will be brave.


Wszystko pęka jak bańka mydlana. Jesteś wściekła, samo Twoje spojrzenie zabija. Nie możesz wybaczyć sobie, że byłaś tak nieostrożna dając się w tak prosty sposób podejść i tak sfaulować. Wiesz, że ‘Ruda’ zrobiła to z pełną premedytacją, bo w tym właśnie momencie przestałaś być zagrożeniem.  Jedziesz wraz z doktorem Marcińskim do szpitala, diagnoza postawiona przez niego wcześniej okazała się prawdziwa. Musisz pauzować przez najbliższe 6 tygodni. Wściekłość emanuje z Ciebie każdą możliwą częścią ciała. Wracacie na lodowisko, bo okazało się, że wygrałyście spotkanie. Wchodzisz na lodowisko, trener przychodzi do Ciebie do szatni.

-I jak Mała?-pyta z widocznym smutkiem w brązowo-brunatnych oczach.

-Chujowo trenerze, muszę stopować przez 6 tygodni. Wygrały prawda?-pytasz zaciskając zęby tak mocno, że skronie Ci chodzą.

-Wygrały 4:2- ulga i cześć ciśnienia schodzi z Twojego ciała. Jest Ci znacznie lepiej. Ręka w gipsie zdecydowanie Ci ciąży.- Może mi trener pomóc?- mówisz trzymając swoje łyżwy za czerwone sznurówki.

-Lena, Ty chyba sobie żartujesz! Jedną rękę masz już złamaną, ja Ci nie będę pomagał łamać kolejnej!

-Nie to nie. Poradzę sobie sama.- mówisz wkładając nogę w łyżwę, łapiąc w zęby sznurówkę wiążesz sobie sznurki na mocny supeł.  Wychodzisz chwiejnym krokiem na lodowisko. Dziewczyny ustawiły się w szeregu twarzą do kibiców, którzy na Twój widok zaczęli skandować Twoje imię, klaszcząc równomiernie. Robi Ci się ciepło na sercu. Dziewczyny podjeżdżają do Ciebie. Podnosisz zdrową rękę do góry krzycząc znacząco
‘ To jeszcze nie koniec’. Uświadamiasz sobie, że zemsta będzie słodka, że nie odpuścisz. Nie tym razem.  Po meczu otaczają Cię nagle dziennikarze, kamery. Masz dosyć.

-Nie dziś. Jeśli chcecie czegokolwiek się dowiedzieć. Zapraszam w następną sobotę w tym miejscu o 19. Będę wtedy po treningu.  Dziękuję. Do widzenia- mówisz i idziesz znów do szatni. Dziewczyny patrzą na Ciebie wzrokiem zbitego psa. Nie czujesz już smutku, żalu czujesz wielką sportową złość…  

Wracasz do domu. Zastanawiasz się jak poszedł Piotrkowi mecz, bo o swoim wolisz nie wspominasz. Dzwonisz do niego raz, drugi, trzeci jednak chłopak nie odbiera. Postanawiasz zaprzestać prób. Kładziesz się na miękkiej kanapie, jedną ręką szczelnie przykrywasz ciało, które nadal domaga się ciepła, bo emocje wychodzą z niego z każdej nanosekundy coraz bardziej. Twoje powieki stają się coraz cięższe, sklejają się jakby były posmarowane jakimś magicznym klejem szybkoschnącym.  Nagle słyszysz dźwięk przekręcanego klucza. Zrywasz się na równe nogi patrząc z wyczekiwaniem na osobę, która stanie w portalu. Nie wiesz kto może mieć Twoje drugie klucze, przecież zawsze używałaś jednej pary którą masz w kieszeni dresowych spodni.  Nagle Twoim oczom ukazuje się Twój ponad 200 centymetrowy mężczyzna ze zdecydowanie smutną miną. Patrzy niemal ze łzami w oczach na Twój prawy bark i rękę okrytą białym gipsem.

-Malutka, co się stało?-pyta podchodząc szybko, przytulając się do Ciebie szczelnie.

-Ruda mnie sfaulowała i te ścięgna które miałam kiedyś naderwane, znów się naruszyły. Muszę pauzować przez kurewskie 6 tygodni, Piotruś- mówisz. Rozklejasz się na amen, łzy spływają niemal hektolitrami z Twoich oczu, brudząc mu szarą, dresową bluzę.- Nie wytrzymam tego czasu Piotruś

-Dasz rade maleńka.

-Gdzie jest mój Puchar z Zielonej Góry ? Miszczuniu- mówisz , wspierając się na palce. Muskasz delikatnie swoimi wargami o jego.

-Nie udało się w tym roku- robisz się smutna ponownie. Wiesz, że jemu też jest przykro. Nie chce tego pokazać, bo wie, że Ty czujesz się jeszcze gorzej.  Siadacie na kanapie. W grobową ciszą wpatrujecie  się w  kolejne telewizyjne seriale by w ogólnym rozrachunku zasnąć w swoich ramionach.

Jak zawsze budzisz się punktualnie o 7:30. Jesz śniadanie takie jak zwykle. Ubierasz się w dres. Szykujesz torbę na trening.

-Kochanie co Ty robisz?-pyta zaspany i mocno zszokowany Piotrek.-Nie pójdziesz nigdy z tą ręką…  - Dni mijają zdecydowanie za wolno. Trzeciego dnia nie wytrzymujesz. Idziesz na trening. Wszyscy są zdziwieni lecz nic nie mówią. Nie ubierasz ochraniaczy. Nie ubierasz kasku. Zakładasz tylko łyżwy. Mimo, że dziewczyny mają normalny trening, Ty możesz tylko jeździć na łyżwach, pracować nad szybkością. Zwrotnością. Upadasz, bo nie masz takiej równowagi jaką miałabyś z dwoma rękoma. Za każdym razem z bólem wymalowanym na twarzy wstajesz otrzepując kawałki lodu z tyłka. Jeździsz od niebieskiej do niebieskiej linii raz za razem. Nieprzerwanie. Uparcie. Momentami brakuje Ci tchu lecz nie przestajesz. Dziś właśnie jest sobota. Ty znów jeździsz. Kątem oka gdzieś na trybunach widzisz Piotrka którzy przyszedł tu po swoim treningu. Machasz do niego znacząco wysyłając buziaka. Widzisz nagle jak kilku dziennikarzy wchodzi na trybuny. Kamerzyści nakręcają jak jeździsz. Nagle trener wchodzi na trybuny. Słyszysz jego słowa, które potem huczą Ci w głowie przez długie godziny. Sprawiają, że pierwszy raz od kilku lat jesteś z siebie dumna. Duma ta rozpiera Ci pierś.

-Widzicie ją. Miała pauzować 6 tygodni. Po meczu nie chciałem zawiązać jej łyżew zawiązała sobie zębami i jedną ręką. W domu wysiedziała 3 dni. Przyjechała tutaj spragniona bólu i potu. Wywracała się na nawrotkach nie mogąc utrzymać równowagi jedną ręką. Za każdym razem podnosiła się. Ta kontuzja jej nie złamie, ona wybije ją na piedestał. Nigdy nie spotkałem się z zawodnikiem czy zawodniczką tak silną zarówno psychicznie jak i fizycznie jak ona. Ona jest maszyną. Ma tak wysoką ambicje, że to coś nie do pomyślenia. To prawdziwy wojownik. Zaszczytem jest dla mnie praca z nią.







__________________________
z opuszczoną głową pisze tekst odautorski.
brak słow.
kończesieiwypalam.

zapraszam z Kajdi Nie wie nikt co się może zdarzyć zostawicie tam znak po sobie.

pozdrawiam.
umieram
nicość
Kajdi miała w środę urodziny. Kochana siostrunia..

czwartek, 20 marca 2014

#Nine


Soon We'll Be Fine






Co jest dla sportowca istną katorgą? Nie są to przynajmniej dla Ciebie wykańczające do granic możliwości treningi, czy trudne taktyczne mecze. Nie są to również bolesne i wolno gojące się kontuzje.  Wielkim cierpieniem jest dla sportowca powrót do pustego domu, w który odbija się echo naszego głosu.   Tak też jest i z Tobą, to już któryś powrót z treningu gdzie wchodzisz do mieszkania, rzucasz torbę o dębowy parkiet masz ochotę krzyknąć ‘Jestem’ ale wiesz, że i tak nikt Ci nie odpowie, bo przecież ściany nie umieją mówić, paprotka też nie pomacha Ci radośnie. Taki właśnie jest ogromny trud życia ze sportowcem i bycia sportowcem. Nie cierpisz tego uczucia, jednocześnie nie możesz sobie wyobrazić życia bez sportu, który zajmują wielką część Twojego dwudziestoparoletniego życia.


Kolejny to już wieczór spędzasz sama,  chyba że kilogramy kurzu i ciszy można uznać jako przednie towarzystwo. Piotrek od kilku dni przebywa w Zielonej Górze na Pucharze Polski. Nie możesz tam jechać, bo przygotowania do niedzielnego meczu zapełniają Twój czas do granic możliwości. Boisz się tego meczu jakoś wewnętrznie, nie paraliżuje Cię strach przed przegraną, bo tak nie jest. Dziwne emocje omiotły Twoje ciało i za żadne skarby świata nie chciały z nich wylecieć.


-Cześć Piotruś – mówisz usadawiając się wygodnie w wiklinowym krześle na balkonie. Gorące promienie słońca muskają Twoją bladą, zmęczoną twarz.

-Cześć Słoneczko- mówi, na Twojej buzi wkrada się wielki uśmiech- Jak się czujesz?

-Tęsknie wiesz- dodajesz cicho

-Wiem, wiem ja też. Ale w niedziele wracam do domu z Pucharem i Ty w wygraną.

-Oj chciałabym, Ty z Pucharem wrócisz na sto procent, gorzej z moją wygraną. – nagle wiatr przywiewa, a Ty syczysz z bólu, bo o swoim istnieniu znów przypomniał bark.

-Kotku co jest?

-Nie, nic takiego. No i jak tam w tej Zielonej Górze?

-A wszystko w porządku. Wróciłem właśnie z obiadku, za niedługo mamy trening. Jutro mecz z Jastrzębiem. Mam nadzieję, że pokażemy dobrą formę i odegramy się troszkę za ten nieszczęsny mecz.

-Oj Piotrek nie przesadzaj, jesteście lepsi od Jastrzębia tylko uwierzcie w To – nagle słyszysz w tle     

‘-Piotruś to nam jaki się Alvaro profesoro zrobił
-Profeco? Krzysiu czy ten obiad co żeś jadł  to na pewno  był Świerzy?
-No jasne. Kosa bo Ty to nigdy chyba zakochany nie byłeś’
Chłopak najwyższy z tej trójki wkurzył się i wypędził kolegów z pokoju wracając do poważnej jako tako rozmowy, bo za chwile zeszliście na inne poboczne tematy, które wywoływały na waszych twarzach ogromne uśmiechy.


Czemu właściwie tak obawiałaś się tego meczu ? Może dlatego, że miałaś znów stanąć oko w oko ‘ze swoją’ rudą przyjaciółką. Na której widok drobne dłonie same zaciskały się w twarde jak skały pięści. Dzień jakim była niedziela nieubłaganie zbliżał się do Ciebie wielkimi krokami. Każdy trening był przepracowany przez każdą z was na 120 procent i mogłyście z dumo powiedzieć, że wykonujecie świetną robotę, która pokaże jakiś efekt.


Stoisz na lodzie, lodowisko jak nigdy zapełnione jest niemal po brzegi. Widać szaliki i barwy klubowe Rzeszowskich Tytanów. Wyjeżdżasz odważnie na lód, nie będziesz grała z niską głową, nie masz się czego obawiać. Jesteś pewna swoich możliwości i możliwości Twojego teamu. Mecz jest taki jaki zaplanowałyście. Każda  z was, swoją grą zapewnia bezbolesne wygarnie spotkania. Obrona jest szczelna, napastniczki szybkie, nie mówiąc o świetnej bramkarce. Wszystko jest idealne, do czasu. W trzeciej tercji ruda zołza wjeżdża na Ciebie ciałem, odbijasz się od plastikowej pleksy za polem bramkarza. Łapiesz się odruchowo za bark i osuwasz się na lód. Słone łzy wypływają Ci z oczu i tworzą mokrą stróżkę płynącą po karku. Gra idzie dalej, wszyscy oczekują tego, że zaraz wstaniesz i pojedziesz. Nagle sędzia zatrzymuje grę, Anita podjeżdża do Ciebie

-Mała co się stało- pyta nachylając się nad Tobą

-Kurwa, mój bark. Nie mogę ruszyć ręką- ratownicy wrzucają Cię na noszę. Po chwili leżysz na łóżku w klubie i lekarz lekko Cię bada.

-Obawiam się Pani Leno, że trochę Pani przypauzuje.


-Coo?! Chyba Pan oszalał- krzyczysz, a łzy znów leją się po Twoich policzkach, nie tak wymarzyłaś sobie dzisiejszy dzień.




______________________
Według moich wcześniejszych obliczeń następny rozdział miał być epilogiem. No właśnie, miał być.
Jeszcze chyba pomęczycie się z tą historią

Zapraszam do obejrzenia moich zdjęć, właśnie wrzuciłam, także są świeżutkie -> Dopóki Aparat w Garści

No i zapraszam do zapoznania się z moim ostatnim już blogiem -> Ulotne Szczęście

Jeśli masz do mnie jakieś pytania to zapraszam na -> ASK

PS. Zmieniłam muzykę. Co Wy na to ?

Pozdrawiam Ania

sobota, 8 marca 2014

#Eight


I still love you.


Miesiąc styczeń  czy luty niewątpliwie dla niektórych kojarzy się ze studniówkami z niecierpliwym wyczekiwaniem do strasznej matury.  Dla Ciebie miesiące te nie różniły się niczym szczególnym od pozostałych. Właśnie trwał środek sezonu, byłaś zabiegana bardziej niż zwykle. Swój wolny czas, który i tak był ograniczony dzieliłaś między Piotrkiem, a Panią Balbinką i Panem Stasiem. Nadal każdego dnia chadzałaś do Państwa Lubowskich na ciepłe obiadki, nadal bawiłaś się z Kosą.

Mecze przebiegały bez większych rewelacji, Raz byłyście na szczycie, Az boleśnie upadałyście na tyłek. Wydaje Ci się, że dobrze sprawowałaś się jako Pani Kapitan. Dziewczyny szanowały Cię. Niewątpliwie  wewnętrznie czułaś się spełniona. Miałaś większą motywacje, stawiałaś sobie coraz to większe cele. Miałaś coraz mniej czasu.

-No, kochana moja kruszynko. Znów to ja mam Cię coraz mniej. Zaraz no przygotuje Ci jakiegoś kotlecika, A tee Stasiek – znów po mieszkaniu unosi się ciepły głos starszej Pani

-Co znów chcesz ?

-Wiesz, mógłbyś być milszy na stare lata, a nie żeś skapcaniał i tak trujesz dupę codziennie- mówi z wyrzutem do swojego męża

-Zawsze możesz zmienić sobie na lepszego, młodszego- odcina się kobiecie.

-Pani Balbinko, idzie Pani ze mną dziś na mecz do Piotrka. Mam nawet małą niespodziankę od Pani ulubieńca- mówisz i pędzisz do przedpokoju gdzie zostawiłaś torbę. Wyciągasz z niej sporych rozmiarów koszulkę meczową Grześka Kosoka. Wręczasz ją kobiecie

-Ło matulu, jak ja dziś wyściskam tego chłopca to jeden Bóg wie. Boże te jego oczęta cielęce będą się we mnie wpatrywać- mogłabyś słuchać w nieskończoność jaką miłością kobieta pała do środkowego, lecz musisz zbierać się na kolejny to dziś, a zarazem ostatni trening. Tym razem na siłowni.  Ciężarki  nie są cięższe niż zwykle, bieżnia nie osuwa Ci się z pod stóp w innym, szybszym tempie. Wszystko jest takie samo, a  jednak Ty w sobie masz przeświadczenie, że coś się zdarzy, coś dziwnego. Może właśnie teraz ukazuje się ta dziwna kobieca intuicja, która nigdy wcześniej nie dawała o sobie znać.  Wracasz do domu, opadasz na łóżko. Twoje powieki stają się cięższe, gdy nagle z chwilowej zadumy wyrywa Cię dźwięk SMS.

`Słoneczko, już po Ciebie wyjeżdżam, także za jakieś 15 minut będę’ Nadawca Piotruś.  Spoglądasz na zegarek stojący na wielkiej drewnianej komodzie. Zrywasz się na równe nogi. Biegniesz do łazienki, z bluzką środkowego i czarnymi rurkami.

‘Ok. Pani Balbinka jedzie z nami, oglądać Kosę w akcji :*’odpisujesz szybko, mając już jedną stopę pod prysznicem. Nigdy nie kąpałaś się tak szybko, nigdy w 5 minut nie suszyłaś włosów. Schodzisz piętro wyżej do państwa Lubowskich, pukając dosyć mocno w mahoniowe drzwi, aż kostki lekko Cię piekły. Widzisz jak z mieszkania wynurza się kobieta ubrana w sportową bluzkę, sportowe spodnie i adidasy.

-Może tak być, ino jestem bez tego waszego makijażu czy jak wy to mówicie mape uku czy jakoś tak.

-Make up’u pani Balbinko, chodźmy, bo Piotrek już pewnie na nas czeka- mówisz i schodzicie pod rękę. Wchodzicie do piotrowego auta, czas na meczu jak i po mija bardzo szybko. Resovia nie patyczkowała się z gośćmi z Radomia i odprawili ich szybkim trzy zero. Jak zwykle gracze otoczeni zostali masą fanek, niektórzy byli wykorzystywani do ‘brudnej’ roboty i dopowiadali dziennikarzom na trudne pytania.  Czekałyśmy na Piotrka, a czas wydłużał się okropnie. Po chwili wyłonił się na korytarz z tym uśmiechem na ustach, który pokochałaś.

-No i z czego się tak Piotruś cieszysz -  mówisz całując go przelotnie w usta, jakoś tak nie lubiłaś publicznego afiszowania. W miłości nie chodzi o to, żeby być z kimś na pokaz tylko, żeby być dla siebie. Nie prawda ?

-Idziemy jutro na imprezę do Alka, tam ma jakieś imieniny czy coś, nie pamiętam. I to jeszcze do klubu Impresja czy jakoś tam, nie wiem. Znaczy to ta dyskoteka co zawsze z chłopakami chodzimy na imprezy- przez ciało Twoje przechodzi dreszcz obawy. Nie lubisz imprez, nie jesteś takim typem człowieka.

-Ja nigdzie nie idę- mówisz, gdy już jesteście w samochodzie. Dlaczego ? Boisz się.

-Ale jak to nie idziesz? Żartujesz sobie Kochanie? –pyta nadal wyraźnie rozbawiony.

-Porozmawiamy o tym później- mówisz spoglądając w lusterku na senną już panią Balbinkę

-No niby czemu nie idziesz ze mną jutro do Alka na imieniny?

-Piotrek zadecydowałeś za nas, za mnie że idziemy, a ja nie idę bo może nie chce.

-Nie chcesz ciekawe.

-No bardzo ciekawe. Tak mnie kochasz, że …

-A może to Ty bawisz się w jebaną miłość ! Robisz ze mnie frajera, bo ja poza Tobą nie widzę świata, a Ty bawisz się mną i moimi uczuciami.

-Piotrek to nie tak- mówisz łamiącym się już głosem, bo boli Cię to co mówi

-A jak do cholery

-Po prostu…

-Dobra, już nic nie mów. Wszystko rozumiem. Cześć- mówi wychodząc z mieszkania. Ty opadasz bezwładnie na kanapę i zaczynasz płakać. Łzy leją się strumieniami tworząc czarne ślady na czerwonych już policzkach, które pieką od tarcia ich rękawem bluzy. Mimo, że jest już 23 dzwonisz do Nadii i opowiadasz całą sytuację. Ta ochrzania Cię i pyta co tak właściwie czujesz. Udowadniasz sobie i jej, że kochasz Piotrka bardzo mocno, tak jak nikogo innego na świecie.  Rano o 10, bramkarka jest już u Ciebie w mieszkaniu i każe Ci się szykować. Udajecie się do rzeszowskiej galerii  celu wyszukania dla Ciebie nowych szpilek i sukienki. Tak też się dzieje, po kilku godzinach. Ubierasz się seksownie tak jak nigdy, czujesz się dobrze w tym wydaniu. Umalowana jesteś równie mocno drapieżnie . Nadia idzie z Tobą. Wchodzicie do klubu, widzisz jak wzrok mężczyzn skupiony jest na Twoim tyłku, długich nogach. Nagle to co widzisz zmywa Ci grunt pod nogami. Widzisz jak jakaś dziewczyna klei się do Twojego Piotrusia. Łzy stają Ci w oczach.

-Walcz dziewczyno- słyszysz i to daje Ci takiego kopa, że momentalnie znajdujesz się koło środkowego,  kładąc mu rękę na plecach.  On tego nie czuje

-Mówię Ci dziewczyno po raz kolejny, że nie mam ochotę zatańczyć, nie mam ochoty też na drinka, ani na upojną noc w Twoim mieszkaniu, bo mam dziewczynę. Do chuja pana, tak ciężko to zrozumieć?- mówi już tym swoim tonem, który oznacza, że nie będzie miło.

-Chodź Piotruś- mówisz kładąc mu dłoń na jego. Patrzy na Ciebie jest mocno zdziwiony. Myślał, że odpuścisz,  że jesteś zła. – Tak bardzo Cię kocham.


-Ja Ciebie też, Robaczku- mówi, i wpija się w Twoje usta, kładąc potężną dłoń na Twoim zgrabnym tyłku.


__________________________________________________
#Piotuś #MVP #takaradość


Jeszcze rozdział i epilog?




Pozdrawiam Anka

niedziela, 16 lutego 2014

#Seven



Love is in the air.


Kiedyś mówiłaś sobie, że się nie zakochasz i na razie dotrzymywałaś  obietnicy złożonej sama sobie. Nie umiałaś po prostu czuć tych magicznych motylków w brzuchu i nawet jeśli byłaś w jakimś tam związku to ich nie czułaś, nawet nie czułaś przedsmaku tego uczucia, bo chyba najzwyczajniej w świecie się go bałaś.


Mecz zakończył się waszą wygraną co niewątpliwie okazało się dosyć dużym zaskoczeniem, bo drużyna która w tym sezonie jest na jakimś szarym końcu tabeli wygrywa  z wicemistrzem Polski. Trochę dziwne, ale jak to mówią sportowi komentatorzy ‘szczęście sprzyja lepszym’.  Wchodzisz do szatni w której panuje dziwna cisza, atmosfera jest tak gęsta, że spokojnie można ją kroić nożem i jeść. Początkowo nie wiesz, co masz zrobić, jak się zachować. Dziwi Cię to, że koleżanki nie cieszą się z dzisiejszego triumfu.  Nagle patrzysz w stronę trenera i jego pomocnika, dostrzegasz nikły uśmiech na jego twarzy, wtedy zdajesz sobie sprawę, z tego że właśnie nadszedł czas, na Twój pokaz.

-No dziewczyny, to było coś niesamowitego, jesteśmy w stanie zrobić wszystko- mówisz biegając dookoła szatni uderzając lekko ręką w metalową szafkę jednej z napastniczek.-Ej, co z Wami, czemu się nie cieszycie? – i gdy słychać w szatni tylko Wasze częste oddechy Nikola przytula się do Ciebie, krzycząc, że nie może w to uwierzyć, że to jest chyba sen, że lepszego meczu inaugurującego sezon nie mogła sobie wymarzyć.

-Lena, mogę Cię prosić na moment?- trener prosi Cie do swojego pokoiku, w charakterze podobnym do tych pokoików, które można spotkać oglądając amerykańskie filmy o licealnych sportowcach.

-Pewnie trenerze- serce zaczyna Ci bić szybciej. Nie wiesz czego masz oczekiwać, czego się spodziewać. Robi Ci się gorąco. Przecież rozmawiałaś z trenerem nie był zły, za tą akcje na meczu. A może to sędziowie podjęli jakąś inną zaskakującą decyzje ? Jesteś natomiast osobą dorosłą, pomimo strachu, wiesz że nie uciekniesz od konsekwencji i wcale nie chcesz uciec. – Coś się stało?

- Mam dla Ciebie dobrą i złą informacje.- po tych słowach w głowie słyszysz charakterystyczne ‘tudutuduttudut’ które przypomina mniej lub bardziej bicie Twojego serca.- Ale nie bój się, ta zła nie jest taka bardzo zła. Dobra przejdę do sedna mojej wypowiedzi, bo przecież tu na zawał mi zaraz zejdziesz, a ja zaraz po Tobie, bo nie będę wiedział co zrobić. Otóż droga Leno, dziewczęta drogą demokratycznego losowania, doszły do wniosku, że od dziś jesteś kapitanem Rzeszowskich Tytanów. Jak się z tym czujesz? 
Fantastycznie, powiadasz. Cieszy mnie to, że nie odrzucasz tego zaszczytu. Drugą tą złą informacja jest to, że jako nasza nowa Pani kapitan udzielasz dziś wszystkich wywiadów. Powodzonka- mówi i tak po prostu wstaje, wychodzi z szatni zostawiając Cię w kompletnym osłupieniu. Jak to możliwe, że Ty nowa zawodniczka zostajesz kapitanem, dlaczego dziewczyny Cię wybrały? Masz w głowie milion pytań, nawet przez moment zapominasz o tym, że Piotrek czeka na Ciebie, gdzieś tu koło szatni, popijając pewnie milionową cole w puszce.  Wchodzisz do dziewczyn, po których już bardziej widać entuzjazm, ale Ty nadal jesteś w szoku i nie pojmujesz tego, co się właściwie dzisiaj stało. Nagle podbiega do Ciebie koleżanka z która stoisz na obronie.

-Gratuluje Pani kapitan-  przytula się do Ciebie serdecznie

-Anitka, ja nie wiem co powiedzieć, nie wiem, czy będę dobra Pani kapitan, nie wiem, ale dla mnie to w chuj ogromny zaszczyt i przede wszystkim zaskoczenie. Dzięki dziewczyny, teraz muszę was przeprosić, bo hienki telewizyjne na mnie czekają.

-No i Piotruś czeka- słyszysz głos Nicoli wydobywający się z pod prysznica. Kwitujesz to perlistym śmiechem i wychodzisz. Nie idziesz do dziennikarzy tak jak było w planie. Idziesz do środkowego by opowiedzieć mu co się właściwie stało. Streszczasz wszystko sekundę po sekundzie, przepraszasz, że to tak długo trwało, on martwi się o Twoją wargę która nadal jest opuchnięta. Nagle obejmuję Cię w pasie, pochyla lekko głowę i całuje w usta, tak delikatnie, tak jak jeszcze nie całował Cię nigdy.  Był to pocałunek w którym przelał chyba wszystkie uczucia jakimi Cię darzył. Gdy odległość między Wami staje się trochę większa zapewnia Cię, że poczeka i w domu zaradzi coś na Twoją wargę. Z dziennikarzami uporałaś się stosunkowo szybko. Nie odpowiadałaś na pytania dotyczące powodu bójki, nie mówiłaś nic czego nie chciałaś powiedzieć. Oczywiście pojawiło się kilka pytań dotyczących Piotrka które nie powinny interesować dziennikarzy i podobną odpowiedzią zakończyłaś temat. Gdzieś kilka kroków był za Tobą główny powód i śmiał się znacząco.


W całej klatce schodowej unosi się ton waszych roześmianych głosów, wchodzicie do piotrowego mieszkania, ściągasz buty i wchodzisz do pomieszczenia lustrując wzrokiem dokładnie każdy minimetr ścian, półek, zdjęć, a dokładnie jednego zdjęcia które przykuło Twoją uwagę, na fotografii znajdowaliście się Wy, było to zdjęcie zrobione na tym pamiętnym treningu, śmiać Ci się jedynie chciało z dosyć potężnej fioletowej 
ramki w pingwinki.  Nagle czujesz oddech na karku i olbrzymie ręce obejmujące Cię od tyłu.

-Wiesz Lenka, ja się chyba w Tobie zakochałem- mówi, odwracasz się lekko w jego kierunku. Odnajdujesz jego usta i w celu potwierdzania całujesz namiętnie, pocałunek ten różni się od tego poprzedniego, tego zmysłowego.


-Ja Ciebie też Piotruś- dodajesz z przekonaniem. W głowie uświadamiasz sobie jedno. To pojebane motyle hasające w Twoim brzuchu to zdecydowanie miłość. Miłość która niewątpliwie Cię uskrzydla.


__________________
Tak ten rozdział zdecydowanie mi się podoba.

Nie zapraszam was na moje blogi, bo chyba macie mnie już dość.

Pozdrawiam Annie

czwartek, 23 stycznia 2014

#Six



'You found me'


Ból głowy który tak mocno emanuje po Twoim zmęczonym dziś dziele, ból który przeszkadza Ci prawidłowo funkcjonować, ból który tak kochasz, za którym tak tęskniłaś. Skronie które pulsowały z zastraszającą prędkością, dłonie które je delikatnie masowały, podczas gdy ty siedziałaś na jednej z przerw.  Zawsze kochałaś ten stan w którym coś Cię, bolało bo właśnie wtedy czułaś, że tak naprawdę żyjesz.

Mecz który minął w zastraszającym tempie, mimo, że już a nim nie grałaś, a tylko kibicowałaś zza band przebrana po pierwszej tercji w klubowy dres. Nie żałowałaś decyzji którą podjęłaś, nie uważałaś się za agresora, bo to w sumie ona zaczęła, a zawsze byłaś tą która mówiła ostatnie słowo, tak też było tym razem. Oczywiście nadal się denerwowałaś, dłonie drżały Ci przeokropnie lecz gdzieś w podświadomości wiedziałaś, że dziewczyny dadzą sobie radę, są silne jak nigdy dotąd. Przebierasz z nogi nogę, nie wiesz co masz ze sobą zrobić, po chwili podchodzi do Ciebie trener

-Dobrze się mała dziś spisałaś, dobrze, że jej dowaliłaś, nigdy nie lubiłem, wyżej sra niż dupę  gówniara zakichana, ale to Twój lód, Twoi kibice. – mówi kładąc Ci dłoń na ramieniu, delikatnie się uspokajasz

-Trenerze, ja nie chciałam żeby tak wyglądał mój pierwszy mecz – mówisz cicho i spuszczasz głowę –  Nie chcę, żeby tak mnie zapamiętali i mówili ‘o to, ta co na swoim pierwszym meczu już się bije, bo jest słaba, bo  nie umie inaczej tego rozwiązać tylko zrzuca rękawice i bije się jak chłopak.’- przymykasz powieki i słyszysz znów wypowiadane przez tamtą dziewczynę słowa, które raniły Cię bardziej niż jakikolwiek cios. W buzi czujesz smak cierpkiej krwi, bo zagryzłaś tak mocno zęby, że warga nie wytrzymała i pękła, lecz nie przeszkadza Ci to.

-O czym Ty mówisz? Jesteś nowym bohaterem tych kibiców i moich dziewczynek, pokazałaś się jako dobry fajter, pokazałaś, że my się nie poddajemy, że mamy charakter nawet ten czarny, bo i on potrzebny jest w każdym teamie i właśnie po dzisiejszym meczu widzę w Tobie lidera, zadzioro. – fala gorąca przelewa się przez Twoje ciało, czujesz się doceniona

-Trenerze,  mogę? – mówisz wskazując głową na Piotrka i chłopaka z Krakowa.

-Pewnie, Mała. -  kwitujesz to stwierdzenie głośnym śmiechem- Masz zęby we krwi- teraz Twój śmiech jest jeszcze donioślejszy. Po chwili znajdujesz się w silnych objęciach kumpli którzy przerzucają Twoje drobne ciało z rąk do rąk.

-Lenka, a żeś jej dojebała bęcki.

-Panowie, jakbyście mnie nie znali to moglibyście mówić, że się tego niespodziewani.  

-Za co ją tak sprałaś, na kwaśne jabłko?

- Wypomniała… wypomniała mi dom dziecka. – dodajesz z przekąsem poczym plujesz krwią tuż obok swoich białych air maxów.

-Ten Twój wielki chłoptaś tak trzepał portkami ze strachu, żeśmy mieli niezły ubaw z niego. Jak Cię uderzyła to odwrócił się i poszedł stąd i nie wiadomo gdzie teraz jest – dodaje Olek. Nagle Twój nastrój diametralnie się zmienia. Na gorsze. - Dobra, nie zatrzymujemy Cię leć do niego. Spotkamy się jutro. Tak łatwo się nas nie pozbędziesz.

-Już się cieszę na myśl o nadchodzącym spotkaniu. -  dodajesz będąc już kilka kroków dalej. Wychodzisz z trybun i widzisz wcześniej poznanego Grześka Kosoka który nadal dzielnie dopinguje dziewczynom, wcześniej go nie widział. Podchodzisz do niego i lekko pukasz go swoim biodrem o jego. Przestraszony chłopak patrzy w Twoje roześmiane oczy i coraz bardziej napuchniętą wargę.

-Nie widziałeś gdzieś Piotrka ?- pytasz cicho

-Boże byłaś cudowna- mówi patrząc na Ciebie tymi czekoladowymi oczyma- A Piotrek widziałem siedzi na schodach, bo się bał o Ciebie i zdygał. – uśmiechasz się nikle mówisz równie nikłe’ dzięki ‘  i udajesz się w kierunku domniemanego miejsca pobytu środkowego, gdy go dostrzegasz ten jest biały jak ściana. Siadasz koło niego

-I jak tam Piotruś – gdy słyszy Twój głos zrywa się na równe nogi, stajesz koło niego nagle poważniejąc. A on gdy widzi, że stoisz mocno przytula Cię, tak mocno, że  brakuje Ci tchu. Lekko poluźnia uścisk i całuje Cie we włosy.

-Boże, tak się bałem, dlaczego się z nią biłaś, dlaczego? Czemu na siebie nie uważasz? Masz ego równie wielkie co Igła.

- Sprowokowała mnie – syczysz przez zęby znów plujesz krwią

-Widzisz i boli Cię przez Twoją głupotę buzia –dodaje delikatnie całując Cię w usta, gdy się od niego odrywasz


-Głupotę?! –podnosisz lekko głos- moja przeszłość nie jest głupotom, była horrorem, ale co Ty możesz o tym wiedzieć  miałeś cukierkowy dom, wszystko, a ja zajebany dom dziecka- i w tym momencie pękasz. Znów czujesz tamten ból. Tamte wspomnienia, które tak bardzo ranią.  Jak nic innego. Łzy lecą Ci strumieniami po policzkach.  Znów zatapiasz się w jego ogromnych ramionach – Obiecuje Ci, że przy mnie zapomnisz o tym co było kiedyś, jak będziesz gotowa to mi o tym wszystkim opowiesz, a jeśli nie, to będę czekał dalej. Bo jesteś dla mnie ważna Lena. Tak bardzo ważna.

__________________________________
Totalne dno i gówno.

Nie wiem co powiedzieć, moja Reska jest najlepsza.

Dawno mnie tu nie było. Brak Weny. 
Kocham Daję jest kotem, czytajcie jej Blogi!!!



A i dziękuję, że byłyście i skomentowałyście, aż tyle razy epilog o Bartku. Dziękuje, z całego serduszka.

Pozdrawiam Ania

czwartek, 9 stycznia 2014

#Five


'You're The One That I Want'

Złość- to ona przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie naszego życia. TO ona w afekcie prowadzi nas do czynów których tak naprawdę nie chcemy. Wypala nam resztki godności, odbiera honor. To są te emocje które  chcą nami w jak największym stopniu zawładnąć popchnąć nas w kierunku gorącego, parnego piekła, by razem z diabłem tworzyć harce radości. Złość czasami to dobra siostra ambicji, nieraz ktoś chce nas poniżyć, ogłupić my wpadamy w szał, dostajemy białej gorączki nie możemy nad sobą zapanować, w afekcie obiecujemy sobie, że nie zostawimy tego. Złość więc czasami jest motorem napędowym ku naszemu lepszemu życiu.

-Kim jest ta ruda dziewczyna? – pytasz z zaciekawieniem, bo to pytanie non stop huczy w Twojej głowie, bo nigdy nie pomyślałabyś, że Piotrek jest zdolny do czegoś takiego. Nie myślałaś, że co noc sypia z inną laską, co noc mizia się z kolejną. Nie chcesz, a wręcz boisz się, aby takie ręce Cię dotykały, dłonie które dotykały milion dziewczyn,  a boisz się chyba tego, że nie sprostasz, że znów będziesz tą mała zahukaną dziewczynką z domu dziecka. Dziewczynką krzywdzoną, dziewczynkę bez duszy, dziewczynkę z samym ciałem.

-Która ?- Twój ostry wzrok uświadamia chłopakowi, że nie odpuścisz i musisz, a dokładniej chcesz poznać odpowiedź na to pytanie- Ta Ruda, to taka sobie tam znajoma – mówi

- I każdej znajomej patrzysz się w cycki i trzymasz za rękę- z tymi słowami i swoja dłoń wyrywasz z uścisku chłopaka

-Nie, nie każdej, nie znasz przeszłości więc nie osądzaj- podnosi głos, a Ty odwracasz się pochłonięta złością, lecz po raz kolejny tego wieczora chłopak łapie Cię za ramiona- Ale Ci ją opowiem – dodaje z widoczną, a dokładniej słyszalną skruchą w głosie. – Kiedy rozstałem się z moją już teraz byłą narzeczoną, to miałem chwile zwątpienia, nic mnie nie cieszyło tak jak powinno mnie cieszyć, po treningach czy meczach lądowałem w knajpach co noc lądując w łóżku z inną dziewczyną, ona była jedną z nich, myślała, że wyjdzie miedzy nami coś więcej, a ja jej nie mogę niczego zaoferować, złapała mnie za rękę więc nie wiedziałem co mam zrobić, a że bałem się jej wzroku, bałem się, że zrobię coś wbrew sobie, to patrzyłem tam gdzie faceci non stop się patrzą. – kończy z tym swoim rozbrajającym uśmiechem na twarzy.

-A co jeśli mną też się tak szybko znudzisz? Zabawisz i zostawisz ?

-Za długo codziennie gościsz w mojej głowie bym tak łatwo pozwolił Ci odejść-  mówi

- Ale ja też mam przeszłość, okropną przeszłość- mówisz już szeptem.

-Teraz jesteś moja, więc poradzę sobie z tym jakość – tym razem to Ty dostajesz wielkiego kopa odwagi wspinasz się na palce i całujesz środkowego namiętnie w usta. Jego dłonie znajduję się na Twoich ramionach zaraz zataczają wielkie koła na plecach by w końcu mógł docisnąć Cię do swojego wielkiego ciała, jakby z obawą, że zaraz odwrócisz się i oddalisz się z zasięgu wzroku.

-Jutro mam mecz, bardzo ważny mecz, bo pierwszy tutaj, ale pewnie trener i tak mnie nie wystawi do żadnej z piątek – mówisz z żalem –Przyjdziesz ?

-Oczywiście, że tak. Jakbym mógł przepuścić mecz mojej gwiazdy. Wyciągnę Kosę i przyjdę – dodaje ze stanowczością w głosie

- Bo widzisz właściwie mam coś dla Ciebie – mówisz otwierając torbę. Wyciągasz z niej tą nieszczęsną koszulkę i wręczasz chłopakowi.

- Co ona taka duża, przecież nie jesteś tak przypakowana- za te słowa dostaje cios z Twojej drobnej piąstki w ramie. Cała drogę do Twojego mieszkania przeżywa, że masz stanowczo za dużo siły jak na tą drobną kobietę. Rozstajecie się już po chwili, non stop to przedłużając, bo żadne z Was nie chce odejść pierwsze, jednak musisz w końcu to zrobić, by rano na rozruchu być w świetnej formie, by pokazać się jeszcze raz trenerowi by wzbudzić w samej sobie nadzieję, że zagrasz. Po kolejnym długim i namiętnym pocałunku postanawiacie się rozejść. Wchodzisz ślamazarnie po schodach, przekręcasz zamek w drzwiach, rzucasz torbę w kąt pokoju idziesz do sypialni i tak bezpretensjonalnie rzucasz się z rozpostartymi ramionami na materac łóżka który lekko się zapada pod wpływem nagłego ciężaru. Budzisz się rano, a Twoja głowa dziwnie pulsuje, boli Cie chociaż dzień wcześniej nie zaznałaś w ustach nawet kropli alkoholu. To emocje rozsadzają Ci blond czuprynę. Patrzysz na zegarek, masz jeszcze całkiem sporo czasu przed treningiem. Idziesz do sąsiadki na górę.

-Dzień dobry Panie Stasiu, jak tam dzionek mija.? Jak to dawno żeśmy się nie widzieli –mówisz z uśmiechem na ustach. Ściągasz buty jeden o drugi i ustawiasz je stopą tak aby jako tak prosto stały.

-No tyle to już minęło, chyba z 20 godzin. – mówi, co kwitujesz znów śmiechem. Sama dziwisz się sobie, że tak bardzo przywiązałaś się do tego starszego małżeństwa.

-A Pani Balbinkę to gdzie wcięło ?– pytasz

- Poleciała gdzieś na ploty jak to ona, bo przecież ją najbardziej interesuje która to tam się puściła w klatce obok, o której Heniek pijany wrócił. – wybuchasz śmiechem

-No tak – kiwasz lekko głową na potwierdzenie-  Pamięta Pan o dzisiejszym meczu, prawda?

-No jakbym mógł zapomnieć. – twierdzi

-Kamień z serca normalnie. Wie Pan, boję się strasznie, że nie zagram dziś, a chłopaki mają przyjechać też z Krakowa, a mnie nie będzie na tafli – mówisz ze szczerością

-Będziesz Lenka, uwierz w siebie bo jesteś najlepsza – poklepywanie po chudym ramieniu dodaje Ci chwilowej otuchy, chwytasz zielone jabłko ze stołu i machinalnie się w niego wgryzasz, jednym okiem patrzysz na zegarek znajdujący się na kuchennym okapie zegarek i widząc godzinę która właśnie wybija zrywasz się z dębowego krzesła w pośpiechu zakładasz buty i wybiegasz z mieszkania.  Dobrze, że przed wyjściem naszykowałaś torbę na rozruch łapiesz ją i po raz kolejny dzisiejszego dnia biegniesz na trening. 

Wpadasz przebrana lód i czujesz się znów lekka i wolna. Z stoickim spokojem odpychasz się kolejno raz prawą, raz lewą nogą i nabierasz prędkości. Nogi Twoje tańczą, przeplatają się przez siebie. Kij idealnie natrafia na krążek i blokuje go. Doganiasz dziś swoją najszybszą napastniczkę i stoisz z nią oko w oko nie ustępujesz nie dziś. Bo właśnie dziś jest Twój dzień, dzień w którym Twoje marzenia wchodzą na wyższy etap.

Zrzucasz z siebie mokre od potu ubrania które tak mocno Cię krępują. Odpinasz czerwony zegarek z nadgarstka, zrywasz cienką czarną gumkę z włosów które natychmiast opadają na Twoje muskularne plecy i barki przylepiając się do nich. Wchodzisz pod prysznic, przekręcasz kurek i po upływie małej sekundy Twoje ciało zostaje oblane lodowatą wodą, dającą ukojenie Twoim obolałym i wykończonym mięśniom. Powieki zamykają się, przygryzasz lekko usta.  Odpoczywasz. Nie wiesz ile tak stoisz. Po kilku dobrych minutach wyłaniasz się z miejsca odrodzenia ciała i udajesz się w kierunku sypialni by spakować się na dzisiejszy mecz. Minuty upływają szybko, stresujesz się przeokropnie, bo nie wiesz co Cię czeka.  Stoisz w szatni nerwowo stąpając z łyżwy na łyżwę, dłonie pocą Ci się przeokropnie. Nie widziałaś się dziś z Piotrkiem, nie wiesz też czy chłopaki dotarli cali i zdrowi na mecz. Nie wiesz już właściwie nic, czujesz tylko chaos.

- No dziewczynki widzę, że pośladeczki chodzą z nerwów. Tak pozwoliłem to sobie ocenić, nie miejcie mi tego za złe. Teraz tak na poważnie, mamy przed sobą w chuj ciężkie 3 tercje. Musimy wygrać i pokazać, że nowicjusze też mają jaja. Jesteście zdolne pokonać każdego tylko musicie uwierzyć w swoje możliwości, pracowałyście na to cholernie ciężko. Teraz tak w pierwszej trójcę wychodzą- i tu głos trenera urywa się, nie słyszysz nic, strach odmawia Ci wszystkiego, a przecież Ty Lena Twardowska nigdy nie bałaś się niczego, a teraz? Co sobą reprezentujesz? Jaką klasę, po chwili na Twoje ramiona opadają ciężkie ręce Nadii

-Jest Lenka udało nam się, pokażemy dziś klasę – mówi ciesząc się jak małe dziecko, Ty chwile stoisz w osłupieniu lecz gdy dochodzi do Ciebie ta wiadomość fala euforii wpada w Twoje ciało. Wychodzicie na tafle, dostrzegasz wszystkich, ludzi nie ma zbyt dużo, jest paru dziennikarzy, jest Piotrek, Pan Stasiu i chłopaki . Cieszysz się, wychodzisz w drugiej piątce razem ze swoją najszybszą napastniczką, waszym największym skarbem w drużynie. Wyjeżdżasz po raz pierwszy na lód gołą ręką przejeżdżasz po  nim i żegnasz się jak to masz w zwyczaju zakładasz rękawice. Słyszysz okrzyki chłopaków. Udaje Ci się wszystko, do momentu w którym stoicie przy drugiej niebieskiej linii wykonując tak zwane wznowienie, przepychasz się z zawodniczką obok, która po gwizdku jakby w amoku pędzi na Twoją napastniczkę, która upada na lód z bólem namalowanym na Twarz. Patrzysz na Kamila, najlepszego obrońcę jakiego znasz który nagle krzyczy ‘Lena drużyna to Twoja rodzina’ . Każde to słowo dudni w Twojej głowie i gdy dziewczyna wychodzi na lód po 2 minutowej każe postanawiasz wyrównać rachunki.  Dociskasz ją do bandy lecz ona nie odpuszcza podjeżdża do Ciebie

-Uważaj sobie bachorze z domu dziecka, nie masz przed sobą koleżanki – mówi a w Tobie zaczyna gotować się złość.

-Wole być bachorem niż dziwką nieradzącą sobie z przegraną – dodajesz podjeżdżając do niej bliżej patrząc w te zadziorne oczy. Słychać od chłopaków ‘ Lena zaczyna akcje’ Odwracasz głowę widzisz przerażony Piotrka, wzrok w którym boi się, że coś Ci się stanie, a wręcz przeciwnie pokażesz tej suce kto rządzi w Rzeszowie.

-Widzę, że się nie zaprzyjaźnimy. Myślisz, że jak wozisz dupę z tym siatkarzykiem lub z chłopakami z Cracovii to Twój ranking społeczny wzrośnie, ze śmiecia nie zrobisz królewny – mówi, a Ty pękasz. Odpinasz kask i go ściągasz, gra zatrzymuje się, rzucasz kij i rękawice i zaczyna się to co kochasz. Po chwili siedzisz na tej głupiej dziewczynie i wymierzasz ostatni cios. Głowa jej odbija się od lodu, krew wypływa z nosa, który najprawdopodobniej łamiesz.

-Wole być bachorem z domu dziecka, niż osobą bez honoru, nie można nazwać Cię sportowcem, bo za mocna jesteś w gębie za słaba w grze- mówisz i zjeżdżasz do boksu, bo dziś Twoja gra dobiegła końca. Dostajesz karę do jego końca, jednak czujesz się dobrze, zjeżdżając do trenera dziewczyny pokrzepiająco klepią Cię po plecach, a te które czekają na swoją szanse na lodzie uderzają kijami o drewnianą bandę, co ma oznaczać, że są z Tobą.


_________________________________

No to drogie czytelniczki poznajemy prawdziwy mocny charakterek Leny.
CO wy na to wszystko ? 

CI co wygwizdali wczoraj Fabusia powinni też zostać wygwizdani, brak szacunku niczego. Ich nie można nazwać kibicami...


Następny za 2 tygodnie. 

Zapraszam do komentowania.

Pozdrawiam Ania 



środa, 1 stycznia 2014

#Four

'Let it be'


Czasami w naszym życiu przytrafiają się takie chwilę, chwile które powinny być zdecydowanie nieulotne. Chcesz zarejestrować w swoim mózgu każdą milisekundę tego momentu, każdy drobny szczególik. Chcesz pamiętać wszystko krok po kroku. Masz wytężony wzrok, boisz się nawet mrugnąć, bo myślisz że właśnie wtedy stanie się coś tak bardzo niesamowitego niczym zaćmienie księżyca i nie chcesz tego przeoczyć


W takiej właśnie chwili znalazłaś się teraz. Teraz właśnie stoisz wtulona w pokaźną klatę piersiowa. Teraz właśnie trzymasz mocno i w pasie. Teraz właśnie jest ta chwila dla której chcesz żyć.  Przymykasz lekko powieki i widzisz Panią Balbinkę słyszysz wypowiadane w Twoim kierunku słowa ‘ nie można żyć wiecznie samemu’ może starsza kobieta ma racje, może powinnaś szeroko patrzeć na świat otworzyć serce na oścież i zaznać smaku miłości? Ale jak masz to zrobić skoro strach przed zranieniem i wykorzystaniem doszczętnie Cię paraliżuje.  Otwierasz delikatnie oczy, znów widzisz klub pełen ludzi, znów widzisz ten szary lekko przytykający Cię kłębiący się w powietrzu dym. Znów widzisz tych mężczyzn którzy lustrują Twoje ciało od czerwonych szpilek, aż do potężnych ramion wcześniej robiąc sobie dłuższy przystanek na Twojej umięśnionej pupie.  Muzyka się zmienia, jej tępo staje się stanowczo szybsze, ludzie zaczynają tańczyć żwawiej, lecz wy nadal tkwicie w silnym uścisku nie przyśpieszacie, nadal się lekko kołyszecie.  Nagle ktoś zakłóca wasz idealny spokój

-Przepraszam koleżanko z pięknym tyłeczkiem zostaw tego wyrośniętego dryblasa i chodź na parkiet poszaleć z tatusiem- mówi łapiąc Twoją rękę która jeszcze przed momentem znajdowała się nad piotrkowym biodrem. Nie chcesz się obracać, boisz się lecz przypominasz sobie siebie z lodu.

-Słucham? – patrzysz na pijanego faceta cynicznym wzrokiem

-No chodź, długo mam czekać. -  szarpie Twoją ręką, próbuje Cię pociągnąć

-Ona nigdzie z Tobą nie pójdzie- do waszej rozmowy wtrąca się siatkarz. Wiesz, że jeśli dojdzie do rękoczynów, to będzie miał on problemy, nim zachlany ‘tatuś’ zdążył coś powiedzieć, wymierzasz mu siarczysty cios w sam nos. – Piotruś uciekamy- mówisz szybko. Chłopak trzyma Cię za rękę jakby się bał, że mu uciekniesz.

-Załóż moją bluzę i zapnij do końca, bo zaraz kurwica mnie strzeli jak jeszcze choćby jeden facet będzie się za Tobą oglądał.- mówi. Twoje policzki nagle owlekają się purpurą.

-Dziękuję- mówisz, a on bierze Twoją dłoń w swoją, z Twoich ust wydobywa się lekki jęk gdy swoimi opuszkami dotyka kostek na Twojej ręce podnosi ją lekko u góry, i całuje. Ruch ten Cię bardzo onieśmiela.

-Dużo wypiłeś?- patrzysz lekko na jego niebieskie rozbiegane oczy.

-Dziś? Dziś jeszcze nic- stwierdza. Nie pomyślałbyś wcześniej, że ten chłopak może być taki odważny- Opowiadałem chłopakom o tym, że Cię poznałem, że byłem na treningu hokeja, nie chcieli mi uwierzyć, ale dobrze, że miałem to zdjęcie- ciszę, przerywa Twój śmiech

-Nie myślałam, że jestem taka sławna- mówisz siadasz na pierwszej lepszej ławce która znajduję się koło 
Ciebie, Twój towarzysz siada blisko, kładzie ręce na nogi, jest trochę zdenerwowany

-Mogę coś zrobić?- pyta kiwasz lekko głową.  Po chwili jego twarz odwraca się w Twoim kierunku, dłoń ląduje na zimnym już policzku, a wargi z zastraszającą prędkością znajdują się tuż przy Twoich. Muska Cię nimi delikatnie. Nie odsuwasz się.  Chyba nawet chwilowo nie myślisz.  Lecz gdy do Twojego mózgu dochodzi wiadomość co właściwie teraz robisz, nad Twoją głową zapala się święcąca żarówka. Odskakujesz szybko i stajesz na równe nogi dłońmi obciągając sukienkę w dół.

-Nie powinieneś był tego robić. Nie znasz mnie – mówisz, lecz odwagi nie starcza Ci już na to by spojrzeć mu w oczy.- Pójdę już do domu, jestem zmęczona- chwytasz za suwak by rozpiąć i oddać mu bluzę

- Oddasz przy okazji. Odprowadzę Cię. Będzie mi się lepiej spało z wiadomością, że jesteś bezpieczna.- Droga do Twojego mieszkania upływa nadto szybko w zupełnej ciszy. Stąpacie obok siebie bez większego zaangażowania. Gdy jesteście pod Twoim blokiem mówisz nikłe ‘ to tutaj’ i odchodzisz. Odwetem jest jego ciche ‘przepraszam’ które miało być dla Ciebie niedosłyszalne. A jednak. Wchodzisz domu, szybko się przebierasz i zatapiasz się w grafitowej pościeli po sam czubek zmarzniętego nosa oddając się w całości Morfeuszowi. Rano budzisz się i jak co dzień dokonujesz tych samych czynności. Robisz to mechanicznie. Idziesz po Kosę, biegasz  z nim 45 minut wracasz, bierzesz prysznic, jesz, idziesz na trening dowiadujesz się na nim kiedy zostanie rozegrany Twój pierwszy mecz i jak się jeszcze okazało na własnym terenie.  Czujesz adrenalinę i to ogromną. Serce bije jak oszalałe.  Na obiedzie u Twoich przyszywanych dziadków jesteś nieobecna. Pani Balbina bez cienia wątpliwości wie, że coś się stało w Twoim życiu. Opowiadasz jej całą wczorajszą historię, kobieta z zaciekawieniem i troską wymalowaną na twarzy słucha Twojej opowieści, Twoich obaw, które według niej są zupełnie bezpodstawne.

-Kochanie, nie można wrzucać wszystkich do jednego wora. Nie możesz myśleć, że każdy chłopak okaże się skurwielem, nie możesz myśleć, że każdy z nich Cię zrani, bo tak to nigdy nie dasz żadnemu z nich wejść do swojego serca. Może zbyt pochopnie oceniłaś tego młodzieńca, wydaje mi się, że powinnaś się otworzyć, wiem, że trudno będzie zapomnieć o tym wszystkim co się działo w domu dziecka, gdy byłaś młoda, a wydaje mi się, że nawet nie zapomnisz o tym, lecz może tą rysę można jakoś podgoić, pozostanie blizna, ale miód miłości ją choć trochę zagoi. Powinnaś porozmawiać z tym chłopcem wyjaśnić mu wszystko, porozmawiać z nim szczere, nie obawiaj się, że Cię wyśmieje, nie bój się, że ucieknie, bo jeśli tak się zachowa to będziesz wiedziała wtedy, że nie był on wart Twojego zainteresowania Kochanie, a zobaczysz jak w końcu komuś obcemu opowiesz o tym, na sercu i na całej Twojej duszy zrobi Ci się zdecydowanie lżej- mówi, a Ty mocno wtulasz się w babcine ciało, które pachnie jeszcze malinowym sokiem.  Idziesz do swojego mieszkania, usadawiasz się wygodnie na parapecie i dochodzisz do wniosku, że chyba starsza kobieta miała racje, że powinnaś przeprosić Piotrka za swoje wczorajsze zachowanie, szczeniackie zachowanie. Zeskakujesz zwinnie z parapetu i szybkim krokiem udajesz się do salonu i przeglądasz Internet w celu poznania najbliższego terminu w którym gra Asseco. Wtedy właśnie sobie uświadamiasz, że widziałaś tego chłopaka kilka razy, kilka momentów zaważyło na tym, że stałaś się przywiązana, do jego błękitnych oczu, do jego blond włosów, do jego długich nóg. Szczęście znów szło z Tobą w parzę, bo okazało się, że mecz ma odbyć się dziś i to jeszcze na hali Podpromie, za cholerę nie wiedziałaś gdzie to jest, ale od czego ma się niezawodny GPS. Ubrałaś znów swoje ukochane męskie spodenki i bokserkę, na ramie zarzuciłaś torbę Nike, z tego względu, że na mecz idziesz po treningu. Do torby chowasz jeszcze jedną z koszulek, które dostałaś od trenera, koszulki te są przeznaczone niby dla bliskich, chcesz dać jedną środkowemu. Chciałaś go również zaprosić na swój mecz.  Trening mija Ci nadto szybko, wszystko wychodzi Ci doskonale, humor masz równie szampański. Jak natchniona jedziesz kilka ulic dalej gdzie znajduje się piękny obiekt sportowy. Otacza Cię multum ludzi ubranych w biało- czerwone bluzki wyśpiewujących piosenki które mają zagrzać zawodników do lepszej gry. Wyglądałaś dziwnie, nie miałaś idealnie ułożonych włosów, odróżniałaś się od reszty kibiców. Z trudem na bilecie znalazłaś swoje miejsce i udałaś się na wyznaczone miejsce na którym zasiadasz. Spotkanie się zaczyna i równie szybko kończy stanem 3:0 dla rzeszowian.  Siedzisz do końca czekając, aż tłum napalonych nastolatek zrobi sobie zdjęcie ze swoim idolem, czy wyzna mu miłość. Gdy zauważasz swoją szansę schodzisz na dół pod barierki wyciągasz z torby biało-niebieską koszulkę z numerem 9 na plecach lecz do Twoich iście błękitnych oczu dochodzi widok który powoduje, że Twoje serce bije szybciej, a napędzane jest złością. Torba zsuwa Ci się z ramienia powodując ogromny huk, środkowy przenosi swój wzrok z wysokiej, rudej i bardzo ładnej dziewczyny na Ciebie, przestaje jej się patrzeć w biust, puszcza rękę, a jego twarz przypomina rybę, otwarte usta, i momentalnie czerwone policzki, powodują, że złość zbiera się w Tobie jeszcze bardziej.  Podnosisz torbę i odwracasz się gwałtownie, ale wpadasz na wielką, czarną kamerę i jednego z dziennikarzy Polsatu, który momentalnie Cię poznaję

-Przepraszam Pani Lena Twardowska? Nowy nabytek Rzeszowskich Tytanów? –pyta mężczyzna poprawiając sobie okulary na nosie i w tak zwanym międzyczasie dając znak swojemu kamerzyście by miał się na baczności

-Zgadza się. Mogę w czymś Panom pomóc? –pytasz cicho, lecz wciąż czujesz wzrok Piotrka na swoich barkach

-Mógłbym przeprowadzić z Panią króciuteńki wywiad ? – odpowiedzią jest potwierdzające skinienie głowy. Po chwili znajdujesz się w małym kwadratowym pudełku. Nikle się uśmiechasz, bo przecież nie chcesz sprawić wrażenia zołzowatej.

- Witam Państwa, mamy przed sobą niewątpliwie młodą gwiazdę polskiego żeńskiego hokeja. Widać, że siatkówka przyciąga nawet piękne hokeistki. Co Pani lubi  w siatkówce?

- Co lubię? Chyba to co lubi każdy sportowiec-  adrenalinę.  Żaden ze sportowców nie jest zamknięty na jedną dyscyplinę sportu, bo sport nie dzieli, a łączy.

-A jak podobał się Pani dzisiejszy mecz ?

- Dzisiejszy mecz to przeogromna dawka każdego rodzaju emocji które targały moim zmęczonym po dwóch dzisiejszych treningach ciałem. To co Pan Ignaczak robił w obronie, coś niesamowitego. Tyle pasji było w tym co robi,  pokazał mi, że ważna jest każda akcja, jak widać mam już guru z którego mogę brać przykład.

-Czyli ma Pani ulubionego zawodnika?

-Nie, nie mam ulubionego zawodnika. Nie chodzi o to by ktoś był moim ulubionym zawodnikiem, wypowiadamy się teraz o sporcie drużynowym, a jak wiadomo w sportach drużynowych w siatkówce czy też w hokeju nie liczy się jednostka która zdobywa gole czy punkty, liczą się wszyscy od bramkarzy, libero po atakujących czy napastników.  Liczy się każdy pojedynczy zawodnik który może wnieść coś dobrego dla drużyny.

-Słyszałem, że Pani kontrakt opiewa spora suma. Jakie to uczucie, że zaraz po wyleczeniu kontuzji w tak młodym wieku niemal biją się o Panią czołowe polskie kluby ?

-Jakie to uczucie? Na pewno miłe, czułam się wtedy doceniana, poczułam, że moja gra jest warta przysłowiowej świeczki. Jednak o pieniądzach nie będę dyskutować. Ale chętnie mój menadżer przedyskutuje z Panem każdą zawiłość dotyczącą mojego kontraktu. Jak będzie dalej? Nie wiem, z kontuzją borykam się nadal, ostatnio znów daje mi w kość. Jednak mam nadzieję, że w najbliższym meczu trener pozwoli mi pokazać siebie i zagram. Na mecz który odbędzie się już w tą sobotę na naszym terenie zapraszam wszystkich bardzo serdecznie.

-A co skłoniło Panią na przybycie na dzisiejszy mecz ?

-Miałam spotkać się z przyjacielem, mieliśmy porozmawiać bo ostatnio zabrakło nam czasu, jednak minęłam się z nim – wtedy odwróciłam się za siebie i popatrzyłam smutnym wzrokiem na siatkarza koło którego nadal stała wredna ‘piękność’. -  Teraz dziękuję bardzo za miłą rozmowę, ale czas na mnie. Pozdrawiam wszystkich kibiców Asseco i Rzeszowskich Tytanów. Lena Twardowska. Pozdrawiam jeszcze raz.- żegnając się z dziennikarzem wychodzisz z hali. Idziesz do drzwi, kiedy bucha na Ciebie chłodnawe już powietrze zatrzymuje się gwałtowne pociągnięcie za rękę. Odwracasz się i widzisz Jego smutne oczy.

-Lena, co Ty tutaj robisz?- pyta nadal nie puszczając Twojej dłoni.

-Przyszłam przeprosić,  porozmawiać, wyjaśnić. Ale nie przejmuj się, dziewczyna na Ciebie czeka – mówisz próbując wyrwać rękę z jego uścisku, co chłopak momentalnie wykorzystuje i po raz kolejny wbija się w Twoje usta, lecz Ty tym razem nie protestujesz.


__________________________________
Miało być jutro, ale widać jestem chu*owa bo nie mogłam się powstrzymać, żeby tego nie dodać. Taka sobie ja. 

Wszystkiego dobrego w Nowym Roku ode mnie, byście były nadal zajebiste, byście nadal ze mną się męczyły i czytały te moje szajsy 

Jednym słowem KOCHAM WAS.


Zapraszam na

Pozdrawiam Annie