czwartek, 19 grudnia 2013

#Three



'I wanna dance with somebody'


Czy nasze życie to pasmo przypadków? Zwykłych zbiegów okoliczności które co rusz się nam przydarzają?  A może całe nasze istnienie można nazwać właśnie takim przypadkiem, psikusem ?  Nie wiemy tego i chyba nawet nie będzie dane się nam tego dowiedzieć? Co najbardziej lubimy w naszym ziemskim życiu? Zapach kwitnącego majowego bzu o poranku?  A może smak babcinych obiadków i tego ciepłego kompotu?  A może jest to widok ukochanej osoby? Widok jej twarzy która tak bezpiecznie spoczywa obok Twojej na białej poduszce ? Może są to wypowiedziane słowa 'Kocham Cię ' ?
Co Ty najbardziej lubisz ? Powiedzieć Ci? Oczywiście, że to zrobię. Ty w swoim życiu najbardziej lubisz sport. Sport który zadaje ból fizyczny, natomiast daje Ci ukojenie duszy i to Cię w stu procentach satysfakcjonuje.  Co nie zmienia faktu, że z dnia an dzień coraz bardziej doskwiera Ci samotność i to chyba jest ostrym kolcem znajdującym się w twojej duszy. Boisz się, że kiedyś nadejdzie w Twoim takim życiu sama, że umrzesz będąc samotną.

Mijają dni, a Ty od pamiętnego pierwszego treningu nie widziałaś się więcej z rzeszowskimi środkowymi, co gdzieś siedziało w twojej głowie, bo uważałaś ich za całkiem sympatycznych chłopaków i nie chciałaś, aby zakończyło się to na pierwszym spotkaniu, a na razie zapowiadało się, że tak się skończy.  Twój każdy dzień niczym nie różni się od poprzedniego. Wegetujesz chodząc tylko na treningi. Bolejące jeszcze nie tak dawno ramie nie daje Ci się już we znaki, kolorowe tejpy zniknęły z barku. Jesteś coraz chudsza, co oczywiście nie uszło uwadze Pani Balbinki, która przejęła się, że za słabo Ci gotuje. Załatwiłaś Panu Stasiowi karnet na wszystkie mecze Rzeszowskich Tytanów, nie tylko drużyny kobiecej, ale i męskiej za co był bardzo wdzięczny.

-Nicola, ja już nie mam siły – mówisz cicho do swojej nowej koleżanki sapiąc przeokropnie.

-Mała nie przesadzaj, dziś ruszamy na podbój klubów, będziemy podrywać polskich chłopaczków- mówi z tym swoim akcentem uwieszając Ci się na ramieniu. Wiesz, że za żadne skarby świata nie dasz rady wywinąć się od tego Twoim zdaniem poronionego pomysłu. Przecież Ty jesteś ostatnią osobą która chadza na nocne dyskoteki otoczone masą alkoholu i wyrobów tytoniowych.

-Ale mi się tak nie chce, wolałbym się położyć spać, a po za tym nie mam w co się ubrać – stwierdzasz nisko opuszczając głowę.

-Nie interesuje mnie to. Przyniosę Ci sukienkę i buty, mam nadzieje, że nie masz wielkiej płetwy, bo po tych łyżwach to wszystkiego się można spodziewać. Uprzedzając Twoje następne pytanie, tak umaluję Cię-  wypuszczasz mocno powietrze i odpychasz się nogą od lodu i zmierzasz w kierunku szatni. Zimne powietrze bucha Ci w twarz co daje chwilowe orzeźwienie jednak w głowie tarmoszą Ci się myśli dotyczące dzisiejszej nocnej eskapady. Tak bardzo nie chcesz iść, a zarazem czujesz w sobie powinność, wiesz, że nie możesz zostawić bramkarki na pastwę losu.

-No dobra, o 20 u mnie! – krzyczysz na odchodnego. Wielgaśną torbę już zostawiasz w klubowej szatni, a co trening przynosisz sobie tylko nowe body no i bieliznę. Drogę do mieszkania przemierzasz w zastraszającym tempie. Już po chwili pukasz do starych dębowych drzwi Pani Balbinki, która otwiera Ci drzwi i znika w czeluściach kuchni, rzucasz torbę koło szafki na buty, różowe adidasy zdejmujesz energicznie. Schylasz się by poprawić skarpetkę i idziesz w Twoje ulubione miejsce w tym mieszkaniu czyli do salonu by usiąść na wielkim fotelu bujanym, gdy Kosa Cię widzi momentalnie wskakuje na chuderlawe kolana.

-O Panie Stasiu widzę, że nowe krzyżówki Pan rozwiązuje – mówisz

-Słońce czymś trzeba zająć mózg, żeby nie słuchać ciągłego biadolenia Balbiny –stwierdza, na Twoich ustach pojawia się wielki uśmiech, a z kuchni dochodzi donośne ‘Słyszałam Stasiek’, co kwitujecie już barytonowym i trudnym do okiełznania śmiechem – Dobra, powiedz mi jaki był pierwszy król Polski?

-Bolesław Chrobry - odpowiadasz

- Nie to, że wiesz nie pamiętam, bo jestem stary, a stary przecież nie jestem mam 18 lat. Nadal osiemnaście lat, a po za tym nigdy nie byłem dobry w te historyczne klocki- próbuje się usprawiedliwiać

-Wiesz Stasiek Ty to kurde taki jesteś bajkopisarz niczym Andersen, stare dziadzisko z Ciebie, ale za to jakie kochane. Powiedz, lepiej naszej kochanej Lence o tym wiesz naszym tajnym planie – mówi dumnie starsza kobieta,jednak wzrok mężczyzny zamknął kobiecie usta, która przyszła do salonu trzymając w ręce dzbanek z malinowo-truskawkowym kompotem, który notabene smakował Ci przeokropnie. – Dziś na obiad kotleciki schabowe  z ziemniaczkami i wielką kupą suróweczki z kiszonej kapustki- na sam opis dania ślinka cieknie Ci z buzi.

-Wie Pani, co ta Nicola dziś wymyśliła, na dyskotekę mi każe iść. –żalisz się staruszce

-I bardzo dobrze robi Lenka, nie można wiecznie żyć samemu, trzeba się rozerwać trochę czasami. W sumie ja też bym sobie poszła gdzieś potańczyć- dodaje

-Radio Ci włączę będziesz sobie tańczyła ile będziesz chciała- wtrąca się z przekąsem Pan Stasio

-Nie bądź taki zabawny, bo będziesz zaraz jadł, ale farbę ze ściany- ripostuje Balbinka, a w Tobie po raz kolejny dzisiejszego dnia chce się strasznie śmiać.- Kurde, Stasiu, a może byśmy się dziś do kina wybrali- pyta kobieta głowę rodziny – Rozerwałabym się tak jak Lenka moja kochana-  dodaje

-Granat ruski Ci dam, zawleczkę wyciągniesz moment będziesz rozerwana- i teraz już nie wytrzymujesz. Chyba cała kamienica słyszy Twój donośny śmiech.  Reszta część popołudnia mija w jako takim spokoju. Gdy wychodzisz coś rozczula Twoje serce, a jest to widok starszych państwa, którzy zastępują Ci dziadków. Pani Balbinka siedzi na kolanach męża i się do niego czule przytula wtedy dochodzisz do wniosku, że od dziś nie będziesz bronić się uczuć. Punkt 20 w Twoich skromnych progach zjawia się Nicola z małą walizką na kółkach co Cię trochę dziwi, przez myśl przewija się, że chce się do Ciebie wprowadzić, jednak gdy na środku salonu otwiera bagaż Twoje oczy przypominają pięciozłotowe monety. Do ręki podaje Ci białą koronkową sukienkę bez pleców, która kończy się tuż zaraz za pośladkami. W komplecie dorzuca Ci przeogromnie wysokie, krwistoczerwone szpilki i każe Ci się szybko ubrać. Nie jesteś do końca pewna tego wyboru ale chcesz chociaż raz poczuć się jak prawdziwa kobieta. Zatapiasz się w otchłani łazienki, swoje długie nogi smarujesz jednym z malinowych balsamów do Ciała które tak bardzo uwielbiasz. Twój tatuaż prezentuje się niebywale dobrze w połączeniu z białą sukienką, dodaje jej drapieżności. Wychodzisz z łazienki, a  w swoje sidła łapie Cię Nicola, która ma zamiar zrobić jak to samo określiła ‘cudo’. Po chwili na Twojej twarzy zostają nałożone przeróżne bazy i fluidy; na powiekach narysowane zostają kocie kreski, a rzęsy wytuszowane. Włosy opadają Ci na ramiona, a Ty pierwszy raz w życiu czujesz się w stu procentach kobietą, kobietą która widzi tylko swoja wady aniżeli zalety. Z Twojego mieszkania wychodzicie jak torpedy, w znakomitych humorach przekraczacie klub dyskoteki, w której panuje straszy zaduch. Ludzi jest multum co Cie trochę onieśmiela, nie jesteś aż tak towarzyska, przecież dyskoteka to nie lodowisko.  Powoli jednak odnajdujesz się w parnym miejscu i idziesz w kierunku baru, by Krwawa Mery dodała Ci wsparcia i odwagi.  Po chwili falujesz bezwładnie z nogi na nogę na środku parkietu. Czujesz jakbyś była całkiem sama. Czujesz się po prostu dobrze, i wcale nie boisz się tego, że barman dosypał Ci czegoś do drinka.  Chciałabyś by ta chwila trwała. Jednak nic nie może wiecznie trwać. Do Twojego ucha zbliża się czyjaś twarz

-Świetnie wyglądasz- nagle wszystko pęka jak bańka mydlana, znów dostrzegasz tych wszystkich ludzi, Tych pijanych, śliniących się do każdej ładnej dziewczyny facetów, i widzisz też te, które zrobią niejednemu dobrze, za drogie buty.

-Dz, dzięki- mówisz, nie poznajesz bowiem początkowo nadawcy wcześniejszego stwierdzenia.

-Nie poznałaś mnie? – dodaje

-Boże – kojarzysz, wolno, bo wolno ale jednak- Piotrek, przepraszam. Nie poznałam – odpowiadasz zgodnie z prawda. Lustrujesz do od czubka grzywki, aż po czubki białych adidasów. Wyglądał bowiem bardzo dobrze, biała polówka podkreślała dobrze zbudowany tors, a ciemno granatowe dżinsy dodawały drapieżności. Włosy jak zwykle pozostawiały ten młodzieńczy look.


-Dobrze, że ja poznałem. Nigdy bym nie pozwolił sobie nie poznać. Zatańczysz ze mną ?- pyta, a jak na zawołanie DJ puszcza jedną z tych fajnych wolniejszych piosenek tego sezonu. Jego ręce całkiem niewinnie łapią Twoje biodra, które praktycznie całe obejmuje. Ty opierasz wypudrowaną twarz w białą koszulkę chłopaka, modląc się w duchu by nie upieprzyć mu tego zapewne drogiego ciuchu.  Czujesz hipnotyzującą woń jego perfum i całkiem niewinnie przygryzasz od środka swoją wargę. Jest tak idealnie – Nie powinnaś ubrać tej sukienki, nie powinnaś tak kusić – dodał, a Wy dalej kołysaliście się nieśmiało w rytm muzyki.



______
Taadaaam  ?

Wczoraj ja podobnie jak bohater opowiadania wyżej obchodził urodziny. Piotrku, mimo, że mnie nie znasz i chyba nie poznasz, mimo, że nie czytasz i nigdy nie będziesz tego widział, wiedz, że Twoja gra jest wielką moja miłością, masz to coś czego inni powinni Ci zazdrościć. Więc jeszcze raz! Bądź sobą i dalej bądź niezastąpiony.

Dziękuje za wszelkie życzenia na gadu od tych które pamiętały o tym, że gdzieś tam w czarnej dupie żyje sobie taka Anka.. I Tobie kochana Aniu, dziękuję Ci za wszystko nie tylko za życzenia,a za to, że po prostu jesteś.

Pojawił się prolog, na całkiem szokującym dla mnie Bartku Kurku. Historia ta będzie miała 6 rozdziałów. Więc zapraszam Was na nią bardzo serdecznie.
Zapraszam również do Krzysia Ignaczaka żeby mu nie było smutno.
Masz pytanie? ASK
Chcesz wiedzieć więcej Facebook.

To ostatni rozdział w tym roku, dodany przeze mnie. Więc z tego miejsca chciała życzyć Wam Wesołych Świąt, zajebistego Sylwestra moje drogie, żeby te święta były dla Was rodzinne, byście miały znów tak świetną wenę jaką macie teraz i bym mogła jak najdłużej czytać Wasze cuda. 
Innymi słowy dziewczyny : Wszystkiego, Wszystkiego dobrego

Nie przedłużając, ściskam Anka

niedziela, 8 grudnia 2013

#Two


'Dreams are like angels they keep bad at bay' 

Czy można spotkać miłość ? Wydaje Ci się, że raczej nie, bo przecież miłość to nie pulchna kobieta o nienagannym stroju z napisem ‘miłość’ na jasnym, obficie przypudrowanym czole. Miłość, to również nie też amorek który namierza gdzieś z pośród chmur swoje ofiary. Miłość to coś niespodziewanego, coś na co czasem czekamy i latami lub coś co przychodzi w najmniej oczekiwanej chwili naszego życia. Jak  było z Tobą? Nie wiadomo. Kochałaś, lecz nie byłaś kochana. I On kochał i nie był kochany. Wszyscy ludzie, którzy nie byli członkami Twojej rodziny zakochiwali się w zaskakująco szybkim momencie,  Ty stałaś, a dokładnie grałaś jak zaczarowana miłość omijając piękną przeplatanką.

Przez te kilka dni zaprzyjaźniłaś się ze starszym małżeństwem mieszkającym piętro ‘nad Tobą’. Byłaś zauroczona uczuciem jakim się darzą przez ponad 50 lat. Zastanawiałaś się, jak to jest męczyć się z jednym człowiekiem taki szmat czasu.. Wmawiałaś sobie wtedy, że wcale nie jesteś samotna, tylko po prostu lubisz wolność oraz swobodę. Cóż za błędne myślenie.  Myślałaś jakie to uczucie gdy leżysz wtulona w nagi tors ukochanego, jak mocno oplata Cię mocnymi i długimi ramionami, jak całuje w czubek głowy, jak się śmieje razem z Tobą, jak marznie na lodowisku oglądając kolejny z Twoich zaciętych meczy, jak robi Ci śniadanie gdy jesteś chora, jak po prostu jest. Gdzieś tam w środku siebie modlisz się, prosząc o takiego Pana Stasia dla siebie.

Sen. Bardzo go lubisz. Lubisz również śnić, hasać z ze znajomym Morfeuszem po bezdrożach, po polach pełnych żółtych kwiatów, Twoim katem i utrapieniem jest dzwoniący jak co rano żelaznymi obręczami Mefisto- czyli innymi słowy mówiąc budzik. Przewracasz się na lewy bok, by vis a vis swojej twarzy mieć piekielne urządzenie które wskazuje dokładnie 7:30. Niechętnie, bo niechętnie spuszczasz swoje bose stopy na zimną boazerię, a część Ciebie chce przewrócić się jeszcze na minutkę w otchłań ciepłej pościeli. 

Wstajesz opuszczając mocno do dołu czerwony podkoszulek. Mlaskając stopami po zimnej podłodze kierujesz się w kierunku kuchni. Jedną ręką przecierasz śpiące jeszcze oczy, a drugą wyciągasz mleko z lodówki. Siadasz na kuchennym blacie, pijąc napój nabiałowy z przysłowiowego gwinta, lecz po chwili krztusisz się niemiłosiernie, co spowodowane jest dostrzeżeniem swojego odbicia  w srebrnym okapie.  Twoje włosy nie przypominały idealnych blond drucików, które są nieskazitelnie proste. Chyba w nocy jastrzębie urządzały sobie z nich mocne gniazdo dla swoich pociech.  Gładzisz rękoma włosy. Zjedzenie śniadania skraca Twój dzisiejszy dzień o około 30 minut. Zadowolona opuszczasz mieszkanie kwadrans po ósmej udając się do pani Balbinki, po jej ukochanego Kosę. Na swojej mapie obierasz  8 kilometrową trasę po okolicznym parku.  Z kroku na krok wydaje Ci się, że masz coraz mniej energii, a zarazem coraz więcej mokrych dróżek potu na Twoich plecach, które lekko Cię już swędzą. Opadasz wykończona na jednej z ławek, a zaraz koło Twojego niebieskiego buta kładzie się zdyszany Kosa. Jest idealnie. Wspaniale. Lubisz taki wewnętrzny spokój ducha jaki teraz osiągasz. Nagle czas w Twojej głowie płynie zdecydowanie wolniej. Słyszysz najmniejszy szmer, brzęczenie muchy za Twoim uchem, chmury na niebie płyną zdecydowanie wolniej. Łapczywie upajasz się chwilą. Nagle Twój wierny towarzysz rannego rozruchu gwałtownie podnosi się na cztery łapki i biegnie w  kierunku bliżej CI nie znanym, a Ty dłużej się nie zastanawiając ruszasz w szaleńczą próbę pościgu za czworonożnym przyjacielem, który goni coś, a raczej kogoś rudego kota jakiejś starszej Pani, gdy tylko udaje Ci się wziąć zdyszanego psa na ręce przemawiasz:

-Bardzo Panią przepraszam- zaczynasz się usprawiedliwiać- Kosa nigdy nie robił takich rzeczy, nie wiem co w niego wstąpiło, zawsze był mało temperamentnym psem. – mówisz, a tak naprawdę nie wiesz za co przepraszasz w sumie nic złego się nie stało

-Powinnaś go wykastrować, bo ja do straży miejskiej pójdę jak jeszcze raz pogoni mojego biednego Erneścika- słysząc to krew w Twojej głowie zaczyna pulsować mocniej, zapowietrzasz się. Nie wiesz co masz powiedzieć, bo wiesz, że każdy użyty argument będzie zmieszany z błotem które znajduje się na następnej parkowej dróżce.

-Nie ma Pani racji, my już pójdziemy. Przepraszam jeszcze raz- kolejne przeprosiny przechodzą ciężko przez woje harde gardło, jednak nie masz najmniejszej ochoty wykłócać się z właścicielką ‘biednego Erneścika’, który według Ciebie nie jest taki biedny, biedniejsza o sto razy jest jego właścicielka. Idziesz niemal emanując złością, stawiasz ostentacyjnie psa na dróżce kucając koło niego

-Kosa, Ty debilu. Ja Cię jeszcze wychowam, jak już będziesz biegł za tym zakichanym kotem, to masz go przynajmniej ugryźć w ten rudy tyłek. Zrozumiano?- w odpowiedzi dostałaś głośne szczekanie i energiczne machanie ogonem, które Cię satysfakcjonuje w stu procentach- Wiesz Kosa, kocham Cię – mówisz, lecz coś budzi Twoją niepewność, bo słyszysz za sobą dwa męskie barytonowe śmiechy. Wstajesz masz wrażenie, że osobniki lustrują Twoją postać od góry do samego dołu. Odwracasz się w ich kierunku.- Przepraszam, co Panów tak śmieszy – pytasz, a oni śmieją się głośniej, lecz po chwili milkną. Oboje byli wysocy, w jednym dostrzegasz Grzegorza Kosoka i mina momentalnie Ci rzednie, wiesz jak się wygłupiłaś lecz ukrywasz to i starasz się być pewna siebie jak nigdy dotąd. Jeden z nich chrząka znacząco- Właśnie powiedziałaś, że kochasz mojego przyjaciela- mówi blondyn. Przystojny blondyn o urodzie niespotykanej. Zielona koszulka mocno eksponuje jego muskularny tors, a dżinsowe spodenki podkreślają długie nogi- Twój przyjaciel nie powinien sobie pochlebiać. Kosa to mój pies- wyjaśniasz, lecz znów otacza Cię ochocza salwa śmiechu –Przepraszam, nie przedstawiłem się- mówi i wyciąga do Ciebie olbrzymią dłoń, którą po chwili mocno uściskasz – Piotrek jestem- dokładnie znasz tego chłopaka, nie raz chciałaś oznajmić całemu światu jak bardzo kochasz te jego krótkie ataki i szczelne bloki. Chciałaś mu powiedzieć, jak bardzo nienawidzisz rozgrywających zarówno z klubu i reprezentacji, dlatego żę tak mało piłek dostaje. Uśmiechasz się nikle-  Lena, Mam na imię Lena, bardzo mi miło- Boże zachowujesz się, jak dziecko w wesołym miasteczku, ale dlaczego. Przecież Ci dwaj panowie nie są pierwszymi osobnikami płci przeciwnej jakich poznałaś. 

-Może się przejdziemy- proponuje drugi. Jako potwierdzenie kiwasz ochoczo głową. Obaj mają czerwone torby na ramieniu. Wydaje się, że mają milion wolnego czasu lecz Ty nie masz go tak dużo, bo zaledwie dwie godziny. Gdy siedzicie na jednej z ławek ochoczo pałaszując śmietankowe lody na patyku spostrzegasz godzinę na sklepowym elektrycznym banerze i momentalnie się podrywasz.

-Przepraszam muszę już lecieć- mówisz będąc już dwa kroki od ławki, pies już dawno Cię wyprzedził. Widzisz zmieszany wzrok wcześniejszych towarzyszy. Wbiegasz momentalnie do domu wcześniej odstawiając psa, do jego Pani. Przebierasz się, bo nawet nie masz czasu na prysznic, przez te parkowe pogawędki. Bierzesz rączkę od ogromnej torby zakładasz słuchawki i wychodzisz z mieszkania. W głośnikach głośno dźwięczy Ci Hans Solo. Cicho podśpiewujesz jeden z jego utworów ‘ Gramy o respekt, o pierwsze miejsce’ i po chwili upadasz z hukiem na czarną torbę Bauera  i czujesz wbijającą się w Ciebie płozę od łyżew. Wyjmujesz słuchawki podnosisz się szybko mając ochotę nawrzucać swojemu napastnikowi

-Kopciuszek? Znów Ty – nadawca głosu był wyżej niż mogłaś tego przypuszczać. Zadzierasz głowę go góry i widzisz wcześniej poznanego siatkarza.

-Piotrek, co Ty tu robisz? –pytasz

-Szedłem do Perły oddać mu grę, mieszka tam za rogiem- znów chłopak przeszywa Cię wzrokiem- idziesz na włam? – pyta, Twoje brwi łączą się w jedną kreskę a głowa wykonuje dziwny ruch oznaczający to, że nie zrozumiałaś swojego kolegi. Lustruje Cię wzrokiem. Zastanawiasz się jak wygląda dziewczyna która ubrana w męskie krótkie spodenki, białą bokserkę w różowych butach z wysokim kokiem na głowie wygląda. - Po co Ci taka wielka torba? – Nie odpowiadasz- Co Ci się stało w bark? - kolejne pytanie- O kurwa masz tatuaż- stwierdza na co ogarnia Cię śmiech – Chcesz zobaczyć prawdziwy sport?- zaskakujesz go pytaniem- No pewnie- ochoczo odpowiada – W takim razie zapraszam ze sobą- w myślach karcisz się za swój debilizm. Kroczycie obok siebie nic nie mówiąc. Cieszycie się chwilą. Ty nastrajasz się przed treningiem. Twój towarzysz nie wie czego ma się spodziewać. Jest mocno zdezorientowany kiedy przekraczacie próg rzeszowskiego lodowiska. Prowadzisz go najbliżej trybun na tak zwaną strefę VIP’a która jest tuż obok tafli. Widzisz jak gęsia skórka pokrywa jego ciało. –Poczekaj tu na mnie. Zaraz przyjdę – mówisz. Bierzesz ponownie torbę i udajesz się w kierunku szatni. Przebierasz się szybko. Rozmawiasz jeszcze z Nikolą, chyba się zaprzyjaźnisz z tą ukraińską bramkarką. Krocząc ramię w ramie śmiejąc się wchodzicie na lodowisko od tak zwanego tyłu. Podchodzisz to siatkarza.- Przepraszam, że tak długo musiałeś czekać- patrzy na ciebie z otwartą buzią- O kurwa, chłopaki mi nie uwierzą-  odpowiada niedowierzając- Zrobisz sobie zdjęcie z nowym nabytkiem Rzeszowskich Tytanów to uwierzą- stwierdzasz. Klepiesz go po ramieniu i odchodzisz, gdyż swoją obecność zaznaczył trener.
Trzymasz kask w ręku jak to masz w zwyczaju, drugą ręką opierasz  kij przenosząc na niego znaczną cześć swojego ciężaru ciała.  Widzisz jak każda z ‘starych’ zawodniczek obserwuje Twoje zachowanie, każdy Twój ruch.


-Witam dziewczynki. – mówi trener, a każda z Was odpowiada mu zdawkowe ‘bry trenerze’- Jak widzicie mamy dwie nowe zawodniczki, które mam nadzieje pomogą dojść nam na sam szczyt. Nie wiem czy się znacie, czy nie więc ja sam was przedstawię. Do naszego szeregu dołączyła bramkarka Nikola jest z Ukrainy, gdzie w poprzednim sezonie zajęła 4 miejsce w klubowych rozgrywkach. Mamy też Lene, która poprzedni sezon leczyła kontuzję barku, ale niektóre z Was powinny kojarzyć ją z reprezentacji lub z Cracovii. Mam nadzieję, że się zaprzyjaźnicie. Oczywiście jest początek sezonu więc przypomnimy sobie kilka zasad. Pierwszą z nich są treningi na których macie być, każde spóźnienie to 20 minut przedłużenia ogólnego treningu dla całego zespołu. Druga to abstynencja czyli nie pijecie alkoholu, nie palicie szlugów. Zrozumiano? – na co wszystkie odpowiadają ‘tak jest trenerze’ lub po prostu kiwają głową na potwierdzenie- Trzecia sprawa to bójki na meczach. Tak mówię do Ciebie gwiazdo- trener nagle przenosi na Ciebie wzrok, twoja twarz momentalnie robi się purpurowa. – Nie popieram tego, ale jeśli do tego dojdzie, to masz zrobić tak, żeby nie dostać kary na kilka spotkań. – na potwierdzenie jego słów, kiwasz głową- No widzę, że się rozumiemy. Dziś sprawdzimy razem z Tadeo czy wasze chuderlawe tyłki mają jeszcze jakąś energię i popracujemy nad waszą zwrotnością i szybkością. Cieszycie się widzę? Ja też. 
Ustawiać się biegiem na niebieskiej linii- rozkazuje, a  Ty już wiesz, że będziesz dobrze czuć się w tej drużynie. Podjeżdżasz i ustawiasz się na linii. Zakładasz kask. Przez kratę spoglądasz na środkowego Sovii który jest zachwycony.  Chłonie każdy najmniejszy wasz ruch. Jest skupiony i szczęśliwy. W jego oczach tańczą szalone ogniki. Do Twoich uszu dochodzi dźwięk gwizdka po którym gwałtownie zrywasz się jadąc do naprzeciwległej Ciebie następnej niebieskiej linii na której przeplatanką zawracasz i wracasz do miejsca startu. Ćwiczenie to powtarza się kilka razy, a Tobie ciągle mało.



________________________ 
Więc tak na samym wstępie przepraszam, że nie ukazał się epilog na blogu ' W świecie ciszy', ale za cholerę nie wiem jak mam to zakończyć.

Mam nadzieję, że nie ma już tylu błędów, co w poprzednim rozdziale, bo czytałam go z 1938623763240 razy próbując wychwycić.

Zapraszam na ASKA jeśli macie do mnie pytania.
Zapraszam na  FACEBOOK.

No i przede wszystkim zapraszam na IGNACZAKA.

No i na koniec przesyłam zdjęcie mojego autorstwa, co by smutno nie było. 

Pozdrawiam z zapizganego Krakowa.