czwartek, 20 marca 2014

#Nine


Soon We'll Be Fine






Co jest dla sportowca istną katorgą? Nie są to przynajmniej dla Ciebie wykańczające do granic możliwości treningi, czy trudne taktyczne mecze. Nie są to również bolesne i wolno gojące się kontuzje.  Wielkim cierpieniem jest dla sportowca powrót do pustego domu, w który odbija się echo naszego głosu.   Tak też jest i z Tobą, to już któryś powrót z treningu gdzie wchodzisz do mieszkania, rzucasz torbę o dębowy parkiet masz ochotę krzyknąć ‘Jestem’ ale wiesz, że i tak nikt Ci nie odpowie, bo przecież ściany nie umieją mówić, paprotka też nie pomacha Ci radośnie. Taki właśnie jest ogromny trud życia ze sportowcem i bycia sportowcem. Nie cierpisz tego uczucia, jednocześnie nie możesz sobie wyobrazić życia bez sportu, który zajmują wielką część Twojego dwudziestoparoletniego życia.


Kolejny to już wieczór spędzasz sama,  chyba że kilogramy kurzu i ciszy można uznać jako przednie towarzystwo. Piotrek od kilku dni przebywa w Zielonej Górze na Pucharze Polski. Nie możesz tam jechać, bo przygotowania do niedzielnego meczu zapełniają Twój czas do granic możliwości. Boisz się tego meczu jakoś wewnętrznie, nie paraliżuje Cię strach przed przegraną, bo tak nie jest. Dziwne emocje omiotły Twoje ciało i za żadne skarby świata nie chciały z nich wylecieć.


-Cześć Piotruś – mówisz usadawiając się wygodnie w wiklinowym krześle na balkonie. Gorące promienie słońca muskają Twoją bladą, zmęczoną twarz.

-Cześć Słoneczko- mówi, na Twojej buzi wkrada się wielki uśmiech- Jak się czujesz?

-Tęsknie wiesz- dodajesz cicho

-Wiem, wiem ja też. Ale w niedziele wracam do domu z Pucharem i Ty w wygraną.

-Oj chciałabym, Ty z Pucharem wrócisz na sto procent, gorzej z moją wygraną. – nagle wiatr przywiewa, a Ty syczysz z bólu, bo o swoim istnieniu znów przypomniał bark.

-Kotku co jest?

-Nie, nic takiego. No i jak tam w tej Zielonej Górze?

-A wszystko w porządku. Wróciłem właśnie z obiadku, za niedługo mamy trening. Jutro mecz z Jastrzębiem. Mam nadzieję, że pokażemy dobrą formę i odegramy się troszkę za ten nieszczęsny mecz.

-Oj Piotrek nie przesadzaj, jesteście lepsi od Jastrzębia tylko uwierzcie w To – nagle słyszysz w tle     

‘-Piotruś to nam jaki się Alvaro profesoro zrobił
-Profeco? Krzysiu czy ten obiad co żeś jadł  to na pewno  był Świerzy?
-No jasne. Kosa bo Ty to nigdy chyba zakochany nie byłeś’
Chłopak najwyższy z tej trójki wkurzył się i wypędził kolegów z pokoju wracając do poważnej jako tako rozmowy, bo za chwile zeszliście na inne poboczne tematy, które wywoływały na waszych twarzach ogromne uśmiechy.


Czemu właściwie tak obawiałaś się tego meczu ? Może dlatego, że miałaś znów stanąć oko w oko ‘ze swoją’ rudą przyjaciółką. Na której widok drobne dłonie same zaciskały się w twarde jak skały pięści. Dzień jakim była niedziela nieubłaganie zbliżał się do Ciebie wielkimi krokami. Każdy trening był przepracowany przez każdą z was na 120 procent i mogłyście z dumo powiedzieć, że wykonujecie świetną robotę, która pokaże jakiś efekt.


Stoisz na lodzie, lodowisko jak nigdy zapełnione jest niemal po brzegi. Widać szaliki i barwy klubowe Rzeszowskich Tytanów. Wyjeżdżasz odważnie na lód, nie będziesz grała z niską głową, nie masz się czego obawiać. Jesteś pewna swoich możliwości i możliwości Twojego teamu. Mecz jest taki jaki zaplanowałyście. Każda  z was, swoją grą zapewnia bezbolesne wygarnie spotkania. Obrona jest szczelna, napastniczki szybkie, nie mówiąc o świetnej bramkarce. Wszystko jest idealne, do czasu. W trzeciej tercji ruda zołza wjeżdża na Ciebie ciałem, odbijasz się od plastikowej pleksy za polem bramkarza. Łapiesz się odruchowo za bark i osuwasz się na lód. Słone łzy wypływają Ci z oczu i tworzą mokrą stróżkę płynącą po karku. Gra idzie dalej, wszyscy oczekują tego, że zaraz wstaniesz i pojedziesz. Nagle sędzia zatrzymuje grę, Anita podjeżdża do Ciebie

-Mała co się stało- pyta nachylając się nad Tobą

-Kurwa, mój bark. Nie mogę ruszyć ręką- ratownicy wrzucają Cię na noszę. Po chwili leżysz na łóżku w klubie i lekarz lekko Cię bada.

-Obawiam się Pani Leno, że trochę Pani przypauzuje.


-Coo?! Chyba Pan oszalał- krzyczysz, a łzy znów leją się po Twoich policzkach, nie tak wymarzyłaś sobie dzisiejszy dzień.




______________________
Według moich wcześniejszych obliczeń następny rozdział miał być epilogiem. No właśnie, miał być.
Jeszcze chyba pomęczycie się z tą historią

Zapraszam do obejrzenia moich zdjęć, właśnie wrzuciłam, także są świeżutkie -> Dopóki Aparat w Garści

No i zapraszam do zapoznania się z moim ostatnim już blogiem -> Ulotne Szczęście

Jeśli masz do mnie jakieś pytania to zapraszam na -> ASK

PS. Zmieniłam muzykę. Co Wy na to ?

Pozdrawiam Ania

sobota, 8 marca 2014

#Eight


I still love you.


Miesiąc styczeń  czy luty niewątpliwie dla niektórych kojarzy się ze studniówkami z niecierpliwym wyczekiwaniem do strasznej matury.  Dla Ciebie miesiące te nie różniły się niczym szczególnym od pozostałych. Właśnie trwał środek sezonu, byłaś zabiegana bardziej niż zwykle. Swój wolny czas, który i tak był ograniczony dzieliłaś między Piotrkiem, a Panią Balbinką i Panem Stasiem. Nadal każdego dnia chadzałaś do Państwa Lubowskich na ciepłe obiadki, nadal bawiłaś się z Kosą.

Mecze przebiegały bez większych rewelacji, Raz byłyście na szczycie, Az boleśnie upadałyście na tyłek. Wydaje Ci się, że dobrze sprawowałaś się jako Pani Kapitan. Dziewczyny szanowały Cię. Niewątpliwie  wewnętrznie czułaś się spełniona. Miałaś większą motywacje, stawiałaś sobie coraz to większe cele. Miałaś coraz mniej czasu.

-No, kochana moja kruszynko. Znów to ja mam Cię coraz mniej. Zaraz no przygotuje Ci jakiegoś kotlecika, A tee Stasiek – znów po mieszkaniu unosi się ciepły głos starszej Pani

-Co znów chcesz ?

-Wiesz, mógłbyś być milszy na stare lata, a nie żeś skapcaniał i tak trujesz dupę codziennie- mówi z wyrzutem do swojego męża

-Zawsze możesz zmienić sobie na lepszego, młodszego- odcina się kobiecie.

-Pani Balbinko, idzie Pani ze mną dziś na mecz do Piotrka. Mam nawet małą niespodziankę od Pani ulubieńca- mówisz i pędzisz do przedpokoju gdzie zostawiłaś torbę. Wyciągasz z niej sporych rozmiarów koszulkę meczową Grześka Kosoka. Wręczasz ją kobiecie

-Ło matulu, jak ja dziś wyściskam tego chłopca to jeden Bóg wie. Boże te jego oczęta cielęce będą się we mnie wpatrywać- mogłabyś słuchać w nieskończoność jaką miłością kobieta pała do środkowego, lecz musisz zbierać się na kolejny to dziś, a zarazem ostatni trening. Tym razem na siłowni.  Ciężarki  nie są cięższe niż zwykle, bieżnia nie osuwa Ci się z pod stóp w innym, szybszym tempie. Wszystko jest takie samo, a  jednak Ty w sobie masz przeświadczenie, że coś się zdarzy, coś dziwnego. Może właśnie teraz ukazuje się ta dziwna kobieca intuicja, która nigdy wcześniej nie dawała o sobie znać.  Wracasz do domu, opadasz na łóżko. Twoje powieki stają się cięższe, gdy nagle z chwilowej zadumy wyrywa Cię dźwięk SMS.

`Słoneczko, już po Ciebie wyjeżdżam, także za jakieś 15 minut będę’ Nadawca Piotruś.  Spoglądasz na zegarek stojący na wielkiej drewnianej komodzie. Zrywasz się na równe nogi. Biegniesz do łazienki, z bluzką środkowego i czarnymi rurkami.

‘Ok. Pani Balbinka jedzie z nami, oglądać Kosę w akcji :*’odpisujesz szybko, mając już jedną stopę pod prysznicem. Nigdy nie kąpałaś się tak szybko, nigdy w 5 minut nie suszyłaś włosów. Schodzisz piętro wyżej do państwa Lubowskich, pukając dosyć mocno w mahoniowe drzwi, aż kostki lekko Cię piekły. Widzisz jak z mieszkania wynurza się kobieta ubrana w sportową bluzkę, sportowe spodnie i adidasy.

-Może tak być, ino jestem bez tego waszego makijażu czy jak wy to mówicie mape uku czy jakoś tak.

-Make up’u pani Balbinko, chodźmy, bo Piotrek już pewnie na nas czeka- mówisz i schodzicie pod rękę. Wchodzicie do piotrowego auta, czas na meczu jak i po mija bardzo szybko. Resovia nie patyczkowała się z gośćmi z Radomia i odprawili ich szybkim trzy zero. Jak zwykle gracze otoczeni zostali masą fanek, niektórzy byli wykorzystywani do ‘brudnej’ roboty i dopowiadali dziennikarzom na trudne pytania.  Czekałyśmy na Piotrka, a czas wydłużał się okropnie. Po chwili wyłonił się na korytarz z tym uśmiechem na ustach, który pokochałaś.

-No i z czego się tak Piotruś cieszysz -  mówisz całując go przelotnie w usta, jakoś tak nie lubiłaś publicznego afiszowania. W miłości nie chodzi o to, żeby być z kimś na pokaz tylko, żeby być dla siebie. Nie prawda ?

-Idziemy jutro na imprezę do Alka, tam ma jakieś imieniny czy coś, nie pamiętam. I to jeszcze do klubu Impresja czy jakoś tam, nie wiem. Znaczy to ta dyskoteka co zawsze z chłopakami chodzimy na imprezy- przez ciało Twoje przechodzi dreszcz obawy. Nie lubisz imprez, nie jesteś takim typem człowieka.

-Ja nigdzie nie idę- mówisz, gdy już jesteście w samochodzie. Dlaczego ? Boisz się.

-Ale jak to nie idziesz? Żartujesz sobie Kochanie? –pyta nadal wyraźnie rozbawiony.

-Porozmawiamy o tym później- mówisz spoglądając w lusterku na senną już panią Balbinkę

-No niby czemu nie idziesz ze mną jutro do Alka na imieniny?

-Piotrek zadecydowałeś za nas, za mnie że idziemy, a ja nie idę bo może nie chce.

-Nie chcesz ciekawe.

-No bardzo ciekawe. Tak mnie kochasz, że …

-A może to Ty bawisz się w jebaną miłość ! Robisz ze mnie frajera, bo ja poza Tobą nie widzę świata, a Ty bawisz się mną i moimi uczuciami.

-Piotrek to nie tak- mówisz łamiącym się już głosem, bo boli Cię to co mówi

-A jak do cholery

-Po prostu…

-Dobra, już nic nie mów. Wszystko rozumiem. Cześć- mówi wychodząc z mieszkania. Ty opadasz bezwładnie na kanapę i zaczynasz płakać. Łzy leją się strumieniami tworząc czarne ślady na czerwonych już policzkach, które pieką od tarcia ich rękawem bluzy. Mimo, że jest już 23 dzwonisz do Nadii i opowiadasz całą sytuację. Ta ochrzania Cię i pyta co tak właściwie czujesz. Udowadniasz sobie i jej, że kochasz Piotrka bardzo mocno, tak jak nikogo innego na świecie.  Rano o 10, bramkarka jest już u Ciebie w mieszkaniu i każe Ci się szykować. Udajecie się do rzeszowskiej galerii  celu wyszukania dla Ciebie nowych szpilek i sukienki. Tak też się dzieje, po kilku godzinach. Ubierasz się seksownie tak jak nigdy, czujesz się dobrze w tym wydaniu. Umalowana jesteś równie mocno drapieżnie . Nadia idzie z Tobą. Wchodzicie do klubu, widzisz jak wzrok mężczyzn skupiony jest na Twoim tyłku, długich nogach. Nagle to co widzisz zmywa Ci grunt pod nogami. Widzisz jak jakaś dziewczyna klei się do Twojego Piotrusia. Łzy stają Ci w oczach.

-Walcz dziewczyno- słyszysz i to daje Ci takiego kopa, że momentalnie znajdujesz się koło środkowego,  kładąc mu rękę na plecach.  On tego nie czuje

-Mówię Ci dziewczyno po raz kolejny, że nie mam ochotę zatańczyć, nie mam ochoty też na drinka, ani na upojną noc w Twoim mieszkaniu, bo mam dziewczynę. Do chuja pana, tak ciężko to zrozumieć?- mówi już tym swoim tonem, który oznacza, że nie będzie miło.

-Chodź Piotruś- mówisz kładąc mu dłoń na jego. Patrzy na Ciebie jest mocno zdziwiony. Myślał, że odpuścisz,  że jesteś zła. – Tak bardzo Cię kocham.


-Ja Ciebie też, Robaczku- mówi, i wpija się w Twoje usta, kładąc potężną dłoń na Twoim zgrabnym tyłku.


__________________________________________________
#Piotuś #MVP #takaradość


Jeszcze rozdział i epilog?




Pozdrawiam Anka