sobota, 16 listopada 2013

Begining



Begining


Bycie małym dzieckiem nie zawsze usprawiedliwia. Bycie dorosłym nie zmusza do bycia dojrzałym.  Dojrzałość, a pełnoletniość? Roztropność, a beztroska? Jakie powinny być dzieci, a jakie są? Jacy więc powinni być rodzice, a jacy są?  Stoisz, a raczej siedzisz egzystencjalnie wegetując, a strużki potu bezwładnie skapują z  Twojej blond grzywki.  Nikt oprócz Ciebie samej i psychodelicznego wujka, a zarazem Twojego trenera nie zna Twojej historii. Twojego koszmaru. Twojego horroru, któremu stanęłaś naprzeciw. Po części był on Twoim przekleństwem, ale to właśnie on dał Ci przeogromnego kopa, do tego, abyś nie została na zamulonym pełnym wodorostów dnie, on pozwolił wzbić Ci się ponad wyżyny tego obłudnego pełnego cierpienia świata.  Wyrwałaś się w młodym wieku, albo i nie z pełnego patolog izmu rodzinnego świata. Znalazłaś się w domu dziecka, gdzie gwałt był prymem wiodącym w Twoim prymitywnym ‘ja’. Dokładnie pamiętasz ten dzień w którym dowiadujesz się, że nie spędzisz kolejnej bezsennej nocy na twardym drewnianym łóżku w Domu Dziecka. Pamiętasz tą euforię wymalowaną na Twojej bladej twarzyczce, pamiętasz łzy mniejszych podopiecznych, gdy zostawiałaś gdzieś w tyle za sobą ten ‘wspaniały dom’. Było Ci ciężko, bo poniekąd byłaś siostrą dla tych małolatów, koleżanką dla tych starszych i nieudacznicą dla najstarszych którzy wykorzystywali Cię jak dmuchaną lalkę. Twoim osobistym wybawcą ukazał się wcale nie pretendowany do roli ojca, lub nawet osobę która Cię wychowa. Twoim wybawcą ukazał się wujek z którym w swoim młodzieńczym życiu zamieniłaś może kilka słów, bo Twoja matka, a siostra wujka nie chciała z nim utrzymywać jakiegokolwiek kontaktu, bo przecież prawda w oczy kole, i zawsze widzi się czyjeś problemy, a jeśli ktoś wypomina lub pokazuje Ci Twoje problemy, to nie potrafisz tego zdzierżyć. Czy to dziwne? Z dnia na dzień ze starej piwnicy przeprowadzam się do przepięknego i przeogromnego domu prawie jak wymarzony zamek tylko gdzie mój książę? Gdzie jego biały koń?  Chyba żyjesz w innej bajce, chociaż początek, a raczej jej środek jest szczęśliwy.

Jak trafiasz do bidula to masz 13 lat i spędzasz w nim całe 2 długie lata, które wyryły w Twojej duszy i podświadomości rysę tak wielką, że zmieściłby się w niej wielki czołg lub co najmniej milion ton wielgaśnego i ciężkiego gruzu, który kiedy chodzisz porusza się w Tobie sprawiając Ci kolejny nieprawdopodobny ból. Pierwsze noce spędzone w tym okropnym miejscu były na pozór idealne. Cisza. Spokój. Rano słychać było śmiech dzieci i bieganie małych stópek po korytarzu. Po około 14 dniach czujesz prawdziwy smak tego piekielnego miejsca. Noce nie są już spokojne, a młodzi dojrzewający chłopcy wyładowują napięcie seksualne na Twoich nie do końca rozwiniętych narządach płciowych zadając Ci niewyobrażalny ból. Po kilku następnych dniach, które przerodziły się w długie i męczące tygodnie zdążyłaś się do tego przyzwyczaić. Mimo, że Twoja dusza jest przeorana i pociachana wielkim, ostrym tasakiem to próbujesz sobie z tym jakoś radzić. Każdy dzień jest dla Ciebie niemal taki sam. Uczysz się trochę, bo nie chcesz przez całe życie pracować fizycznie za średnią krajową i po 67 latach dostawać marne 560  złoty emerytury. Chcesz coś sobą reprezentować. Nie chcesz być dziewczyną z marginesu społecznego. Nie chcesz być jakimś wyrzutkiem, czy też samotnikiem. Ty po prostu chcesz być sobą.

Pamiętasz tamten dzień dokładnie 12 czerwca, był to dosyć ciepły dzień jednak nie było wielkiego upału. Siedziałaś jak każdego dnia na werandzie łapczywie popijając  kranówkę z plastikowej butelki, bo znów przebiegłaś ośrodek dookoła kilka razy tylko po to by uciec od samej siebie, od natrętnych myśli, natrętnych spojrzeń, których tak bardzo nienawidziłaś, które tak bardzo cię obrzydzały. Dostrzegasz przy bramie samochód. Optycznie bardzo Ci się podoba w skrócie powiedziałabyś duże rodzinne auto, które pomieści wszystkich i wszystko. Zatrzymuje się i wychodzi z niego człowiek którego pamiętasz jak przez mgłę. W głowie momentalnie rysuje się scenariusz w którym nie ma bidula i  jest wszechobecne szczęście. Po części Twój plan się sprawdza. Nie wiedziałaś wtedy, że Twój ukochany wujek jest zafiksowany na punkcie sportu, pięknego ale i brutalnego fachowo zwanego hokejem na lodzie. I tak właśnie tego samego miesiąca pojechałaś na swoje pierwsze w życiu zgrupowanie zawodników, które miało podtrzymać formę letnią i udoskonalić wytrzymałość fizyczną, która jeśli chodzi o Ciebie była wręcz idealna. Cieszyłaś się, że w końcu nikt nie wie o Twojej przeszłości, że właśnie tu zaczniesz nową kartę historii, a zakończysz starą z dopiskiem nie wracać pamięcią. Chcesz być częścią i przy okazji się spełniać. Pamiętasz Twoje pierwsze korki na łyżwach i pierwsze twarde upadki. Pamiętasz pierwszego gola i pierwszą obronę. Pamiętasz pierwszą kontuzje i pierwszą satysfakcję. Pamiętasz pierwszą przegraną i pierwsze trofeum. Jesteś sportową maszyną do zabijania i jesteś z tego dumna.

Przechodzisz przez każdy etap Twojej sportowej kariery jak burza. Niektórzy twierdza, że jesteś do tego stworzona, a Ty tylko robisz to co kochasz. Z całym przekonaniem oddajesz się hokejowi. Nie patrzysz wstecz, nie oglądasz się za siebie tylko idziesz w ciemna przyszłość mocno stawiając stopy na gruncie. Gruncie nie łatwym. Gruncie usłanym nie płatkami z róż, a z jej kolcami. Nie boisz się ran. Niektórzy mówią, że jesteś fetyszystką bólu. Dlaczego tak  jest? Z psychologicznego punktu widzenia można powiedzieć, że to Dom Dziecka wywarł na Tobie takie piętno, że nie umiesz sobie inaczej radzić z swoim dorosłym i dotychczasowym już życiem. Natomiast z punktu widzenia osoby pobocznej, żyjącej gdzieś tam u Twojego boku widać płaszczyznę osoby, która poniekąd boi się świata, nie chce być raniona. Woli ranić niekoniecznie chodzi tu o ranienie psychiczne, a co ranienie przeciwniczek na lodzie. Czy jest Ci z tym dobrze? Oczywiście, czujesz dumę tak samo jak i Twój trener i opiekun kiedy po raz kolejny zatrzymujesz piekielnie szybką napastniczkę na swojej połowie udaremniając jej plan strzelenia pięknego gola, tuż z linii bramkowej. Nie jest Cię łatwo oszukać. Mówią na Ciebie lwica, nie dlatego, że jesteś ruda, bo ruda nie jesteś,  mówią tak, bo zawsze walczysz do końca, nawet jeśli jest to syzyfowa walka z samą sobą, to Ty dalej walczysz. Nigdy się nie poddajesz. Żaden inny sport nie dawał Ci tyle satysfakcji co ten jeden. Ten ważny. Może, dlatego że nie trenowałaś żadnego innego, bo po prostu nie chciałaś. Nie można też powiedzieć, że robisz to z łaski dla wujka, bo chcesz mu sprawdzić radość, bo przecież on wyzwolił Cię z tego okropnego miejsca. Robisz to dla samej siebie. Nie jesteś samotna, Twoją rodziną jest drużyna, drugim domem lodowisko. Znasz tu każdą osobę, od sprzątaczek po trenerów jazdy figurowej. Znasz każdy zakamarek tego miejsca.  Kiedyś przerażał Cię ogrom tego obiektu, teraz czujesz się tu jak ryba w wielkiej otchłani morskiej, słonawej wody.

Nigdy nie umknie Twojej pamięci dzień w którym dowiadujesz się, mimo swoich młodych lat dostajesz się do kadry i grasz w pierwszej piątce, czyli widać Cię na lodzie od samego początku. Nie żałujesz 3 lat spędzonych w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Sosnowcu, gdzie szkoliłaś swoją precyzje, by być najlepszą. Niektóre dziewczyny szykanowały Cię przez to, że byłaś córką trenera, że jesteś dobra, nie wiadomo czemu. Nie wiedziały ile kosztuje Cię to wyrzeczeń, że trenujesz niemal 70% dnia. Rano idziesz biegać lub jeździsz na rowerze, potem idziesz do szkoły biegiem wracasz do domu jesz, by po chwili wpaść na lodowisko by trenować nawet i z chłopakami, którzy traktują Cię jako ‘jednego z nich’, traktują Cię jak młodszą siostrę, nie jak obiekt pożądania. Jesteś z tego faktu poniekąd zadowolona. Nie masz chłopaka, był jeden kiedyś, też hokeista, lecz nie mogliście stworzyć dojrzałego związku, bo bałaś się zbliżenia. Nie opowiadałaś dokładnie o swojej przyszłości, wiedział piąte przez dziesiąte i może to było gwoździem do Twojej trumny. Może Ty sama nim byłaś? Inny chłopak z poza środowiska  nie rozumiał tego, że wolisz trenować niż iść do kina, lub chociażby tego, że w weekendy masz ważne mecze, a w wakacje zgrupowania.

Podziwiasz swojego wujka, który stał się dla Ciebie  matką i ojcem w jednym. Przygarnął niby bliską, ale tak naprawdę obcą osobę do domu. Musiał na Ciebie zarobić, ubrać, dać jeść. Nie mówiąc już, że zapewnił Ci świetne warunki rozwojowe. Kupił Ci sprzęt, opłacał każdą Twoją zachciankę.
Siedzisz  w szatni i wiążesz ten ostatni raz łyżwy. Wstajesz. Czujesz ten smród potu, który tak lubisz. Mocnym ruchem pchasz  drzwi od szatni, a zimne powietrze bucha Ci w twarz. Idziesz gumą do lodowiska, gdy jesteś już niedaleko do Twoich uszu dopływa symfonia krążków uderzanych o bandę.  I tak właśnie zaczyna się kolejny już tego dnia Twój trening.

-No ruszaj się Lenka. – słyszysz już donośny głos swojego reprezentacyjnego trenera, kask który trzymasz w ręce łapiąc za kratę i wkładasz na głowę, mocno nim kręcąc na boki, by warkocz ułożył się w nim. Musisz dać dziś z siebie więcej niż zawsze, mimo że mówisz tak dzień dnia. Wiesz, że za kilka miesięcy są Mistrzostwa Starego Kontynentu, które same się nie wygrają. Jesteś optymistką. Wierzysz w zwycięstwo swojej drużyny.

-Tak jest trenerze- mówisz i rzucasz w kierunku boksu swój biało-czerwony bidon z mieszanką do picia, którą zaserwował Ci jeden z fizjoterapeutów. Przeskakujesz zwinnie przez bandę. Odbijasz się lekko nogą, by wprawić swoje ciało w ruch, wysuwasz tylną nogę do tyłu, by ręką pozbawioną ciężkiej rękawicy dotknąć lodu i się przeżegnać, bo mimo, że nie jesteś zbytnio religijna to chcesz, żeby ten u góry miał Cię w swojej opiece.

Kolejne krople potu spływają Ci po drobnej twarzyczce pełnej zawziętości, niemal krzyczysz z frustracji, bo nie możesz dojść swojej napastniczki, która jest zbyt szybka, lub zbyt zwinna dla Ciebie. Nie lubicie się. Ona jest chamska i arogancka. Zawsze się wywyższa i próbuje z Ciebie zrobić jakieś wyrzutka.
-Lena do cholery! Patrz co Anka robi? Ja Ci powiem co robi? Robi Cię jak chce. Nie będzie tak. – mówi, zjeżdżasz do boksu, by chwile odetchnąć,  w tle słyszysz trenera, że nie ma już siły do tego wszystkiego. Chce wyjść z lodu. Nagle wstajesz



-Zejdźcie z lodu. Wszystkie. Będzie jeden na jeden. Tylko ja i Anka- mówisz hardo. Każda z nich Ci przytakuje i schodzi z lodu. Zostaje tylko ona. Poprawia rękawice. Poprawia kask. Stajesz naprzeciw niej. Patrzysz w oczy. Widzisz kontem oka, że trener zawraca się i opiera o bandę bacznie przyglądając się waszej gladiatorskiej walce. Przez chwilę jedziesz tyłem w kierunku jej celu, czyli Twojej bramki, która jest pusta. Ucieka Ci bokiem, a Ty karcisz się w myślach, głowa trenera opada nisko. Nie będzie tak myślisz. Anka jedzie wirtuoza lnie koło bandy, a Ty wyrastasz nie wiadomo skąd i przytwierdzasz ją do wysokiej drewnianej konstrukcji po której się osuwa. Przechwytujesz krążek podbijasz na łopatce od kija zawiniętą w czarną taśmę i łapiesz w rękawice. Jedziesz do trenera i oddajesz mu przyrząd. Odpinasz kask i reszta suchych włosów uwalnia się beztrosko. Jesteś teraz spełniona.


______________________

Nie mogłam się powstrzymać, a powstrzymywałam się już wyjątkowo długo.
Co mogę Wam powiedzieć o tym blogu, jest to chyba jedyny blog którego kocham tak przeogromnie mocno. Dlaczego? Dlatego, że są w nim moje dwie ukochane dyscypliny sportowe. Jest mój kochany najwspanialszy Piotrek, którego poznacie w następnym rozdziale.
Jest to pierwszy blog pisany w tej perspektywie. Nie wiem jak to wyjdzie.

Dodatkowo muzyka, która od zawsze przeszywa mnie na wskroś. Jest niesamowita i przypomina mi o chwilach minionych i bezpowrotnych.

Poruszyły mnie jak dzisiaj czytałam te słowa o bólu dziewczyny które wyniosła z Domu Dziecka, dziwie się, że ja to napisałam.

Nie będę przedłużać, nie będę zapraszać do niczego. Zostawcie po sobie tylko coś, najmniejsze słowo chce wiedzieć czy bedziecie, czy to wyżej ma racje bytu istnienia.

Ściskam Anka 

44 komentarze:

  1. Kochanie<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3 Wiesz,że będę bo kocham tego bloga odkąd przeczytałam prolog <3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3
    Na znak, że mi się spodoba zaspamie cię jeszcze troszkę serduszkami <3
    <3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3
    Czekam na więcej, MISIU :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję że zostawiłaś komentarz u mnie i jednocześnie zaprosiłaś tutaj. Historia rzeczywiście inna, intrygująca. Ja również się wzruszyłam wspomnieniami bohaterki. Będę czekała z niecierpliwością na kolejny post.
    Pozdrawiam :*
    Amelia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja dziękuję, że odwiedziłaś mój blog.
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. PS. Chciałam cię serdecznie zaprosić do mnie na kolejny rozdział.
      Pozdrawiam cieplutko :*

      Usuń
    3. Zakładka WASZE jest od informowania od nowych rozdziałów. :)

      Usuń
  3. No nieciekawą miała przeszłość ale mam nadzieję, że ktoś jej pomoze;) Będę;*
    Pozdrawiam;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ktoś tam jej pomoże. Ale kto ? Bardzo mnie to cieszy, że będziesz :)

      Usuń
  4. Kupiłaś mnie calutką i jestem wniebowzięta! Podoba mi się Twój styl pisania. Już po prologu widzę, że będzie to coś naprawdę świetnego, także na pewno zostaje na dłużej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że Ci się podoba. Mam nadzieje, że zagościsz tu na dłużej.
      Czy będzie to coś świetnego ?- Mam taką cichą nadzieję, jak będzie zobaczymy.
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Możesz być pewna, że zagoszczę.
      Jeżeli masz chwilę czasu i ochoty, zapraszam do siebie na nowość - http://people-will-hurt-you.blogspot.com/

      Usuń
  5. Raaaaaaaaaaaaaaaaaaaju. Stworzyłaś coś pięknego i bardzo poruszającego. Twoja własna historia czy wymyślona , jeśli wymyślona, tym bardziej podziwiam za umiejętność pokazania tylu prawdziwych emocji w tak krótkim kawałku tekstu.
    zapraszam do siebie na http://perypetienastolatkiinietylko.blogspot.com/ to z kolei moja własna historia a w następnych rozdziałach będę opisywać to jak chciała bym, aby moję zycie wyglądało, lub to jak wyglądało kiedyś. Przedstawię moją własną historię.. ale nie po krótce tylko dokładnie.
    Przeczytaj i skomentuj.. a jeśli chcesz spróbuj mnie znaleść na fb, chętnie pogadam :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tak miłe słowa. Historia ta jest w całości wymyślona i wykreowana przez moją chorą podświadomość.
      W wolnej chwili oczywiście do Ciebie zajrzę.
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Nie chorą. To co tworzysz jest naprawdę piękne i nie zmiernie prawdziwe.

      Usuń
    3. W takim razie nie chorą, Dziękuję jeszcze raz za tak miłe słowa.

      Usuń
  6. Świetnie się zapowiada!
    Mówiłam na innych blogach, że świetnie piszesz i nadal jestem tego zdania! :)
    Nie wyobrażam sobie nawet tych wszystkich cierpień, przez które musiała przejść Lena i to w tak młodym wieku...
    Opisałaś to tak, że nie da się być nieporuszonym po przeczytaniu jej historii.
    Podziwiam Cię i z przyjemnością będę śledzić rozwój tego opowiadania ;]
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesszę, się że będziesz, że się podoba. Cieszę się, że porusza, bo taki był zamysł.
      Pozdrawiam Kraków z Krakowa.

      Usuń
  7. Każdy ma stworzony przez Boga scenariusz przez który musi przejść. Lecz przecież istnieje opcja, aby zmienić choć trochę jego ciąg. Liczę na to, że pomimo tych wszystkich cierpień Lena znajdzie swoje prawdziwe szczęście.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zgadzam się z Tobą w stu procentach,
    Lena znajdzie szczęście, bo każdy człowiek zna namiastkę tego uczucia. Pytanie jest jedno. Na jak długo je odnajdzie.?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Jakie to zajebiste! :O jak ty to robisz, że każde z twoich opowiadań jest tak G E N I A L N E?! :D już się nie mogę doczekać następnego! <3 Całuski ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się, być lekko nad przeciętnością, nie zawsze się udaje.
      Pozdrawiam

      Usuń
  10. Proosze poinformuj mnie Impossible.!! ŚWietny prolog.!~ Ann

    OdpowiedzUsuń
  11. Zostaję <3
    Zaczyna się jak zwykle, meeeega ciekawie!
    Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  12. A postaram się być :D
    No i proszę o informowanie ;*
    Szkoda mi Leny, lecz mam nadzieje, że odnajdzie wreszcie swoje szczęście ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, oczywiście, że będę informować.
      Ja też mam taką nadzieję.

      Usuń
  13. blogger. zły człowieku usunąłeś mój wcześniejszy meega długaśny komentarz. nie lubię cię. :(
    żal mi Leny. takie doświadczenia w tak młodym wieku to nic przyjemnego. nie zdziwiłam się, że uprawia tak brutalny sport, jakim jest hokej, bo jest, co nie? szczerze mówiąc nie znam sie na nim. XP
    los ja pokarał na samym początku życia, ale mam nadzieję, że jej to kiedyś wynagrodzi. ;) po za tym nawet jeśli nie, to jest bardzo silną osobą i sama postara się o szczęście w życiu.
    och, ciekawa jestem co wyjdzie z takiej mieszanki? siatkówka i hokej? nawet nie umiem sobie tego wyobrazić i to nawet nie dlatego, że nie umiem jeździć na łyżwach, nie wcale! ;D
    pozdrawiam, Jagoda :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boże ja to kocham i ten krótki komentarz.
      Hokej nie jest, aż tak brutalny, jak się wszystkim wydaje. Jest okej. Mam nadzieję, że w rozdziałach poznasz jego tajniki lecz nie za dużo, bo to nie o to w tym wszystkim chodzi.
      Z mieszanki siatkówki i hokeja wyjdzie coś naprawdę nieprawdopodobnego o potocznej nazwie miłość.

      Pozdrawiam Anka

      Usuń
  14. Lena to stwarza zawodniczka i nie mam na myśli jedynie hokeju. Mimo, że wiele przeszła, widać po niej, że poradzi sobie w życiu. Dobrze, że w ogóle miała taką szansę i dzięki wujkowi odkryła swoją pasję. Ciekawa jestem tylko jak połączysz ja z Nowakowskim. Siatkówka i hokej - why not? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Połączyć cieżkie i trudne dla mnie słowo. Zobaczycie bodajże w 2 rozdziale ich pierwsze spotkanie :) Boże jakie zobaczycie, przeczytacie.
      Sport to nie dziedzina to miłość do wyrzeczeń i katowania swojego organizmy

      Usuń
  15. Ja także dołączam sie do czytelników i proszę o informację; tylko-tobie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na nowakowską czwóreczkę - http://tylko-tobie.blogspot.com/. Pozdrawiam i życzę miłego czytania, Kajdi. :*

      Usuń
  16. Bardzo ładne. Nie wiem, co ci tu napisać. Intrygujące. Widzę, że coraz więcej jest opowiadań o Picie :)

    Zapraszam do siebie na:
    http://swiatlowtunelu.blogspot.com
    http://siatkarski-zaklad.blogspot.com

    Informuj mnie na asku http://ask.fm/volley1998, jeśli możesz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To już moje drugie opowiadanie o nim, pierwsze z nich było moim pierwszym ogólnie więc jest tam masa błędów, niedociągnięć i tego rodzaju akcji przede wszystkim dziecinny, chciałam się tym zrehabilitować jako tako., a po za tym Piotrek to moja mała-wielka miłość.

      Oczywiście, że będę informować.

      Usuń
  17. Jejciu , piszesz wspaniale ! Dawno nie przeczytałam lepszego prologu ... Naprawdę mocno się wzruszyłam ! Nie musisz mnie informować , bo będę tutaj codziennie patrzeć czy jest rozdział ... :)
    P.S Zostawiłam link do mojego opowiadania w odpowiedniej zakładce , jeśli masz ochotę wpadnij ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robi mi się ciepło na sercu, gdy czytam takie cudowne komentarze. Dobrze, nie będę informować.
      Oczywiście, że wpadnę :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  18. Historia zaczyna się obiecująco i mam nadzieję, że nie zawiedziesz swoich czytelników w kolejnym rozdziale. Widać, że Twoja bohaterka to twarda dziewczyna, ale czy taka jest naprawdę? Zycie uczy nas bycia twardym jak skała ale wystarczy jedna rana by nas całkowicie złamać


    Zapraszam do siebie: http://otworz-sie-na-nowe.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boże, boje się własnie teraz, że Was zawiodę, mam nadzieję, że nie. Zobaczymy, czy okaże się ona tak twarda.


      W wolnej chwili zajrzę.
      Pozdrawiam Anka

      Usuń
  19. Cudoooo i zapraszam do mnie na nowy rozdział, mała niespodzianka :)
    http://siatkarski-zakochany-klaun.blogspot.com/2013/11/rozdzia-4-rozkosz.html

    OdpowiedzUsuń