Begining
Bycie małym dzieckiem nie zawsze usprawiedliwia. Bycie dorosłym nie zmusza do bycia dojrzałym. Dojrzałość, a pełnoletniość? Roztropność, a beztroska? Jakie powinny być dzieci, a jakie są? Jacy więc powinni być rodzice, a jacy są? Stoisz, a raczej siedzisz egzystencjalnie wegetując, a strużki potu bezwładnie skapują z Twojej blond grzywki. Nikt oprócz Ciebie samej i psychodelicznego wujka, a zarazem Twojego trenera nie zna Twojej historii. Twojego koszmaru. Twojego horroru, któremu stanęłaś naprzeciw. Po części był on Twoim przekleństwem, ale to właśnie on dał Ci przeogromnego kopa, do tego, abyś nie została na zamulonym pełnym wodorostów dnie, on pozwolił wzbić Ci się ponad wyżyny tego obłudnego pełnego cierpienia świata. Wyrwałaś się w młodym wieku, albo i nie z pełnego patolog izmu rodzinnego świata. Znalazłaś się w domu dziecka, gdzie gwałt był prymem wiodącym w Twoim prymitywnym ‘ja’. Dokładnie pamiętasz ten dzień w którym dowiadujesz się, że nie spędzisz kolejnej bezsennej nocy na twardym drewnianym łóżku w Domu Dziecka. Pamiętasz tą euforię wymalowaną na Twojej bladej twarzyczce, pamiętasz łzy mniejszych podopiecznych, gdy zostawiałaś gdzieś w tyle za sobą ten ‘wspaniały dom’. Było Ci ciężko, bo poniekąd byłaś siostrą dla tych małolatów, koleżanką dla tych starszych i nieudacznicą dla najstarszych którzy wykorzystywali Cię jak dmuchaną lalkę. Twoim osobistym wybawcą ukazał się wcale nie pretendowany do roli ojca, lub nawet osobę która Cię wychowa. Twoim wybawcą ukazał się wujek z którym w swoim młodzieńczym życiu zamieniłaś może kilka słów, bo Twoja matka, a siostra wujka nie chciała z nim utrzymywać jakiegokolwiek kontaktu, bo przecież prawda w oczy kole, i zawsze widzi się czyjeś problemy, a jeśli ktoś wypomina lub pokazuje Ci Twoje problemy, to nie potrafisz tego zdzierżyć. Czy to dziwne? Z dnia na dzień ze starej piwnicy przeprowadzam się do przepięknego i przeogromnego domu prawie jak wymarzony zamek tylko gdzie mój książę? Gdzie jego biały koń? Chyba żyjesz w innej bajce, chociaż początek, a raczej jej środek jest szczęśliwy.
Jak trafiasz do bidula to masz 13 lat i spędzasz w nim całe
2 długie lata, które wyryły w Twojej duszy i podświadomości rysę tak wielką, że
zmieściłby się w niej wielki czołg lub co najmniej milion ton wielgaśnego i
ciężkiego gruzu, który kiedy chodzisz porusza się w Tobie sprawiając Ci kolejny
nieprawdopodobny ból. Pierwsze noce spędzone w tym okropnym miejscu były na
pozór idealne. Cisza. Spokój. Rano słychać było śmiech dzieci i bieganie małych
stópek po korytarzu. Po około 14 dniach czujesz prawdziwy smak tego piekielnego
miejsca. Noce nie są już spokojne, a młodzi dojrzewający chłopcy wyładowują
napięcie seksualne na Twoich nie do końca rozwiniętych narządach płciowych
zadając Ci niewyobrażalny ból. Po kilku następnych dniach, które przerodziły
się w długie i męczące tygodnie zdążyłaś się do tego przyzwyczaić. Mimo, że
Twoja dusza jest przeorana i pociachana wielkim, ostrym tasakiem to próbujesz
sobie z tym jakoś radzić. Każdy dzień jest dla Ciebie niemal taki sam. Uczysz
się trochę, bo nie chcesz przez całe życie pracować fizycznie za średnią
krajową i po 67 latach dostawać marne 560
złoty emerytury. Chcesz coś sobą reprezentować. Nie chcesz być
dziewczyną z marginesu społecznego. Nie chcesz być jakimś wyrzutkiem, czy też
samotnikiem. Ty po prostu chcesz być sobą.
Pamiętasz tamten dzień dokładnie 12 czerwca, był to dosyć
ciepły dzień jednak nie było wielkiego upału. Siedziałaś jak każdego dnia na werandzie
łapczywie popijając kranówkę z
plastikowej butelki, bo znów przebiegłaś ośrodek dookoła kilka razy tylko po to
by uciec od samej siebie, od natrętnych myśli, natrętnych spojrzeń, których tak
bardzo nienawidziłaś, które tak bardzo cię obrzydzały. Dostrzegasz przy bramie
samochód. Optycznie bardzo Ci się podoba w skrócie powiedziałabyś duże rodzinne
auto, które pomieści wszystkich i wszystko. Zatrzymuje się i wychodzi z niego
człowiek którego pamiętasz jak przez mgłę. W głowie momentalnie rysuje się scenariusz
w którym nie ma bidula i jest
wszechobecne szczęście. Po części Twój plan się sprawdza. Nie wiedziałaś wtedy,
że Twój ukochany wujek jest zafiksowany na punkcie sportu, pięknego ale i
brutalnego fachowo zwanego hokejem na lodzie. I tak właśnie tego samego
miesiąca pojechałaś na swoje pierwsze w życiu zgrupowanie zawodników, które
miało podtrzymać formę letnią i udoskonalić wytrzymałość fizyczną, która jeśli
chodzi o Ciebie była wręcz idealna. Cieszyłaś się, że w końcu nikt nie wie o
Twojej przeszłości, że właśnie tu zaczniesz nową kartę historii, a zakończysz
starą z dopiskiem nie wracać pamięcią. Chcesz być częścią i przy okazji się
spełniać. Pamiętasz Twoje pierwsze korki na łyżwach i pierwsze twarde upadki.
Pamiętasz pierwszego gola i pierwszą obronę. Pamiętasz pierwszą kontuzje i
pierwszą satysfakcję. Pamiętasz pierwszą przegraną i pierwsze trofeum. Jesteś
sportową maszyną do zabijania i jesteś z tego dumna.
Przechodzisz przez każdy etap Twojej sportowej kariery jak
burza. Niektórzy twierdza, że jesteś do tego stworzona, a Ty tylko robisz to co
kochasz. Z całym przekonaniem oddajesz się hokejowi. Nie patrzysz wstecz, nie
oglądasz się za siebie tylko idziesz w ciemna przyszłość mocno stawiając stopy
na gruncie. Gruncie nie łatwym. Gruncie usłanym nie płatkami z róż, a z jej
kolcami. Nie boisz się ran. Niektórzy mówią, że jesteś fetyszystką bólu.
Dlaczego tak jest? Z psychologicznego
punktu widzenia można powiedzieć, że to Dom Dziecka wywarł na Tobie takie
piętno, że nie umiesz sobie inaczej radzić z swoim dorosłym i dotychczasowym
już życiem. Natomiast z punktu widzenia osoby pobocznej, żyjącej gdzieś tam u
Twojego boku widać płaszczyznę osoby, która poniekąd boi się świata, nie chce
być raniona. Woli ranić niekoniecznie chodzi tu o ranienie psychiczne, a co
ranienie przeciwniczek na lodzie. Czy jest Ci z tym dobrze? Oczywiście, czujesz
dumę tak samo jak i Twój trener i opiekun kiedy po raz kolejny zatrzymujesz
piekielnie szybką napastniczkę na swojej połowie udaremniając jej plan
strzelenia pięknego gola, tuż z linii bramkowej. Nie jest Cię łatwo oszukać.
Mówią na Ciebie lwica, nie dlatego, że jesteś ruda, bo ruda nie jesteś, mówią tak, bo zawsze walczysz do końca, nawet
jeśli jest to syzyfowa walka z samą sobą, to Ty dalej walczysz. Nigdy się nie
poddajesz. Żaden inny sport nie dawał Ci tyle satysfakcji co ten jeden. Ten
ważny. Może, dlatego że nie trenowałaś żadnego innego, bo po prostu nie
chciałaś. Nie można też powiedzieć, że robisz to z łaski dla wujka, bo chcesz
mu sprawdzić radość, bo przecież on wyzwolił Cię z tego okropnego miejsca.
Robisz to dla samej siebie. Nie jesteś samotna, Twoją rodziną jest drużyna,
drugim domem lodowisko. Znasz tu każdą osobę, od sprzątaczek po trenerów jazdy
figurowej. Znasz każdy zakamarek tego miejsca.
Kiedyś przerażał Cię ogrom tego obiektu, teraz czujesz się tu jak ryba w
wielkiej otchłani morskiej, słonawej wody.
Nigdy nie umknie Twojej pamięci dzień w którym dowiadujesz
się, mimo swoich młodych lat dostajesz się do kadry i grasz w pierwszej piątce,
czyli widać Cię na lodzie od samego początku. Nie żałujesz 3 lat spędzonych w Szkole
Mistrzostwa Sportowego w Sosnowcu, gdzie szkoliłaś swoją precyzje, by być
najlepszą. Niektóre dziewczyny szykanowały Cię przez to, że byłaś córką
trenera, że jesteś dobra, nie wiadomo czemu. Nie wiedziały ile kosztuje Cię to
wyrzeczeń, że trenujesz niemal 70% dnia. Rano idziesz biegać lub jeździsz na
rowerze, potem idziesz do szkoły biegiem wracasz do domu jesz, by po chwili
wpaść na lodowisko by trenować nawet i z chłopakami, którzy traktują Cię jako
‘jednego z nich’, traktują Cię jak młodszą siostrę, nie jak obiekt pożądania.
Jesteś z tego faktu poniekąd zadowolona. Nie masz chłopaka, był jeden kiedyś,
też hokeista, lecz nie mogliście stworzyć dojrzałego związku, bo bałaś się
zbliżenia. Nie opowiadałaś dokładnie o swojej przyszłości, wiedział piąte przez
dziesiąte i może to było gwoździem do Twojej trumny. Może Ty sama nim byłaś?
Inny chłopak z poza środowiska nie
rozumiał tego, że wolisz trenować niż iść do kina, lub chociażby tego, że w
weekendy masz ważne mecze, a w wakacje zgrupowania.
Podziwiasz swojego wujka, który stał się dla Ciebie matką i ojcem w jednym. Przygarnął niby
bliską, ale tak naprawdę obcą osobę do domu. Musiał na Ciebie zarobić, ubrać,
dać jeść. Nie mówiąc już, że zapewnił Ci świetne warunki rozwojowe. Kupił Ci
sprzęt, opłacał każdą Twoją zachciankę.
Siedzisz w szatni i
wiążesz ten ostatni raz łyżwy. Wstajesz. Czujesz ten smród potu, który tak
lubisz. Mocnym ruchem pchasz drzwi od
szatni, a zimne powietrze bucha Ci w twarz. Idziesz gumą do lodowiska, gdy
jesteś już niedaleko do Twoich uszu dopływa symfonia krążków uderzanych o
bandę. I tak właśnie zaczyna się kolejny
już tego dnia Twój trening.
-No ruszaj się Lenka. – słyszysz już donośny głos swojego
reprezentacyjnego trenera, kask który trzymasz w ręce łapiąc za kratę i wkładasz
na głowę, mocno nim kręcąc na boki, by warkocz ułożył się w nim. Musisz dać
dziś z siebie więcej niż zawsze, mimo że mówisz tak dzień dnia. Wiesz, że za
kilka miesięcy są Mistrzostwa Starego Kontynentu, które same się nie wygrają.
Jesteś optymistką. Wierzysz w zwycięstwo swojej drużyny.
-Tak jest trenerze- mówisz i rzucasz w kierunku boksu swój
biało-czerwony bidon z mieszanką do picia, którą zaserwował Ci jeden z
fizjoterapeutów. Przeskakujesz zwinnie przez bandę. Odbijasz się lekko nogą, by
wprawić swoje ciało w ruch, wysuwasz tylną nogę do tyłu, by ręką pozbawioną
ciężkiej rękawicy dotknąć lodu i się przeżegnać, bo mimo, że nie jesteś zbytnio
religijna to chcesz, żeby ten u góry miał Cię w swojej opiece.
Kolejne krople potu spływają Ci po drobnej twarzyczce pełnej
zawziętości, niemal krzyczysz z frustracji, bo nie możesz dojść swojej
napastniczki, która jest zbyt szybka, lub zbyt zwinna dla Ciebie. Nie lubicie
się. Ona jest chamska i arogancka. Zawsze się wywyższa i próbuje z Ciebie
zrobić jakieś wyrzutka.
-Lena do cholery! Patrz co Anka robi? Ja Ci powiem co robi?
Robi Cię jak chce. Nie będzie tak. – mówi, zjeżdżasz do boksu, by chwile
odetchnąć, w tle słyszysz trenera, że
nie ma już siły do tego wszystkiego. Chce wyjść z lodu. Nagle wstajesz
-Zejdźcie z lodu. Wszystkie. Będzie jeden na jeden. Tylko ja
i Anka- mówisz hardo. Każda z nich Ci przytakuje i schodzi z lodu. Zostaje
tylko ona. Poprawia rękawice. Poprawia kask. Stajesz naprzeciw niej. Patrzysz w
oczy. Widzisz kontem oka, że trener zawraca się i opiera o bandę bacznie
przyglądając się waszej gladiatorskiej walce. Przez chwilę jedziesz tyłem w
kierunku jej celu, czyli Twojej bramki, która jest pusta. Ucieka Ci bokiem, a
Ty karcisz się w myślach, głowa trenera opada nisko. Nie będzie tak myślisz.
Anka jedzie wirtuoza lnie koło bandy, a Ty wyrastasz nie wiadomo skąd i
przytwierdzasz ją do wysokiej drewnianej konstrukcji po której się osuwa.
Przechwytujesz krążek podbijasz na łopatce od kija zawiniętą w czarną taśmę i
łapiesz w rękawice. Jedziesz do trenera i oddajesz mu przyrząd. Odpinasz kask i
reszta suchych włosów uwalnia się beztrosko. Jesteś teraz spełniona.
______________________
______________________
Nie mogłam się powstrzymać, a powstrzymywałam się już wyjątkowo długo.
Co mogę Wam powiedzieć o tym blogu, jest to chyba jedyny blog którego kocham tak przeogromnie mocno. Dlaczego? Dlatego, że są w nim moje dwie ukochane dyscypliny sportowe. Jest mój kochany najwspanialszy Piotrek, którego poznacie w następnym rozdziale.
Jest to pierwszy blog pisany w tej perspektywie. Nie wiem jak to wyjdzie.
Dodatkowo muzyka, która od zawsze przeszywa mnie na wskroś. Jest niesamowita i przypomina mi o chwilach minionych i bezpowrotnych.
Poruszyły mnie jak dzisiaj czytałam te słowa o bólu dziewczyny które wyniosła z Domu Dziecka, dziwie się, że ja to napisałam.
Nie będę przedłużać, nie będę zapraszać do niczego. Zostawcie po sobie tylko coś, najmniejsze słowo chce wiedzieć czy bedziecie, czy to wyżej ma racje bytu istnienia.
Ściskam Anka
Kochanie<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3 Wiesz,że będę bo kocham tego bloga odkąd przeczytałam prolog <3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3
OdpowiedzUsuńNa znak, że mi się spodoba zaspamie cię jeszcze troszkę serduszkami <3
<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3<3
Czekam na więcej, MISIU :*
Kocham Cię Olkaaa <3
UsuńDziękuję że zostawiłaś komentarz u mnie i jednocześnie zaprosiłaś tutaj. Historia rzeczywiście inna, intrygująca. Ja również się wzruszyłam wspomnieniami bohaterki. Będę czekała z niecierpliwością na kolejny post.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Amelia
To ja dziękuję, że odwiedziłaś mój blog.
UsuńPozdrawiam
PS. Chciałam cię serdecznie zaprosić do mnie na kolejny rozdział.
UsuńPozdrawiam cieplutko :*
Zakładka WASZE jest od informowania od nowych rozdziałów. :)
UsuńNo nieciekawą miała przeszłość ale mam nadzieję, że ktoś jej pomoze;) Będę;*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;D
Ktoś tam jej pomoże. Ale kto ? Bardzo mnie to cieszy, że będziesz :)
UsuńKupiłaś mnie calutką i jestem wniebowzięta! Podoba mi się Twój styl pisania. Już po prologu widzę, że będzie to coś naprawdę świetnego, także na pewno zostaje na dłużej :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że Ci się podoba. Mam nadzieje, że zagościsz tu na dłużej.
UsuńCzy będzie to coś świetnego ?- Mam taką cichą nadzieję, jak będzie zobaczymy.
Pozdrawiam
Możesz być pewna, że zagoszczę.
UsuńJeżeli masz chwilę czasu i ochoty, zapraszam do siebie na nowość - http://people-will-hurt-you.blogspot.com/
Kocham to ♥ :)
OdpowiedzUsuńBoże, cieszę się. Bardzo.
UsuńRaaaaaaaaaaaaaaaaaaaju. Stworzyłaś coś pięknego i bardzo poruszającego. Twoja własna historia czy wymyślona , jeśli wymyślona, tym bardziej podziwiam za umiejętność pokazania tylu prawdziwych emocji w tak krótkim kawałku tekstu.
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie na http://perypetienastolatkiinietylko.blogspot.com/ to z kolei moja własna historia a w następnych rozdziałach będę opisywać to jak chciała bym, aby moję zycie wyglądało, lub to jak wyglądało kiedyś. Przedstawię moją własną historię.. ale nie po krótce tylko dokładnie.
Przeczytaj i skomentuj.. a jeśli chcesz spróbuj mnie znaleść na fb, chętnie pogadam :)
Pozdrawiam
Dziękuję za tak miłe słowa. Historia ta jest w całości wymyślona i wykreowana przez moją chorą podświadomość.
UsuńW wolnej chwili oczywiście do Ciebie zajrzę.
Pozdrawiam
Nie chorą. To co tworzysz jest naprawdę piękne i nie zmiernie prawdziwe.
UsuńW takim razie nie chorą, Dziękuję jeszcze raz za tak miłe słowa.
UsuńŚwietnie się zapowiada!
OdpowiedzUsuńMówiłam na innych blogach, że świetnie piszesz i nadal jestem tego zdania! :)
Nie wyobrażam sobie nawet tych wszystkich cierpień, przez które musiała przejść Lena i to w tak młodym wieku...
Opisałaś to tak, że nie da się być nieporuszonym po przeczytaniu jej historii.
Podziwiam Cię i z przyjemnością będę śledzić rozwój tego opowiadania ;]
Buziaki ;*
Ciesszę, się że będziesz, że się podoba. Cieszę się, że porusza, bo taki był zamysł.
UsuńPozdrawiam Kraków z Krakowa.
Każdy ma stworzony przez Boga scenariusz przez który musi przejść. Lecz przecież istnieje opcja, aby zmienić choć trochę jego ciąg. Liczę na to, że pomimo tych wszystkich cierpień Lena znajdzie swoje prawdziwe szczęście.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą w stu procentach,
OdpowiedzUsuńLena znajdzie szczęście, bo każdy człowiek zna namiastkę tego uczucia. Pytanie jest jedno. Na jak długo je odnajdzie.?
Pozdrawiam
Jakie to zajebiste! :O jak ty to robisz, że każde z twoich opowiadań jest tak G E N I A L N E?! :D już się nie mogę doczekać następnego! <3 Całuski ;*
OdpowiedzUsuńStaram się, być lekko nad przeciętnością, nie zawsze się udaje.
UsuńPozdrawiam
Proosze poinformuj mnie Impossible.!! ŚWietny prolog.!~ Ann
OdpowiedzUsuńokook <3
UsuńZostaję <3
OdpowiedzUsuńZaczyna się jak zwykle, meeeega ciekawie!
Czekam na więcej!
Ojejejej, kochana. Cieszę sie bardzo :)
UsuńA postaram się być :D
OdpowiedzUsuńNo i proszę o informowanie ;*
Szkoda mi Leny, lecz mam nadzieje, że odnajdzie wreszcie swoje szczęście ;)
Cieszę się, oczywiście, że będę informować.
UsuńJa też mam taką nadzieję.
blogger. zły człowieku usunąłeś mój wcześniejszy meega długaśny komentarz. nie lubię cię. :(
OdpowiedzUsuńżal mi Leny. takie doświadczenia w tak młodym wieku to nic przyjemnego. nie zdziwiłam się, że uprawia tak brutalny sport, jakim jest hokej, bo jest, co nie? szczerze mówiąc nie znam sie na nim. XP
los ja pokarał na samym początku życia, ale mam nadzieję, że jej to kiedyś wynagrodzi. ;) po za tym nawet jeśli nie, to jest bardzo silną osobą i sama postara się o szczęście w życiu.
och, ciekawa jestem co wyjdzie z takiej mieszanki? siatkówka i hokej? nawet nie umiem sobie tego wyobrazić i to nawet nie dlatego, że nie umiem jeździć na łyżwach, nie wcale! ;D
pozdrawiam, Jagoda :*
Boże ja to kocham i ten krótki komentarz.
UsuńHokej nie jest, aż tak brutalny, jak się wszystkim wydaje. Jest okej. Mam nadzieję, że w rozdziałach poznasz jego tajniki lecz nie za dużo, bo to nie o to w tym wszystkim chodzi.
Z mieszanki siatkówki i hokeja wyjdzie coś naprawdę nieprawdopodobnego o potocznej nazwie miłość.
Pozdrawiam Anka
Lena to stwarza zawodniczka i nie mam na myśli jedynie hokeju. Mimo, że wiele przeszła, widać po niej, że poradzi sobie w życiu. Dobrze, że w ogóle miała taką szansę i dzięki wujkowi odkryła swoją pasję. Ciekawa jestem tylko jak połączysz ja z Nowakowskim. Siatkówka i hokej - why not? :D
OdpowiedzUsuńPołączyć cieżkie i trudne dla mnie słowo. Zobaczycie bodajże w 2 rozdziale ich pierwsze spotkanie :) Boże jakie zobaczycie, przeczytacie.
UsuńSport to nie dziedzina to miłość do wyrzeczeń i katowania swojego organizmy
Ja także dołączam sie do czytelników i proszę o informację; tylko-tobie :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę.
UsuńZapraszam na nowakowską czwóreczkę - http://tylko-tobie.blogspot.com/. Pozdrawiam i życzę miłego czytania, Kajdi. :*
UsuńZakładka WASZE <3
UsuńBardzo ładne. Nie wiem, co ci tu napisać. Intrygujące. Widzę, że coraz więcej jest opowiadań o Picie :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na:
http://swiatlowtunelu.blogspot.com
http://siatkarski-zaklad.blogspot.com
Informuj mnie na asku http://ask.fm/volley1998, jeśli możesz :)
To już moje drugie opowiadanie o nim, pierwsze z nich było moim pierwszym ogólnie więc jest tam masa błędów, niedociągnięć i tego rodzaju akcji przede wszystkim dziecinny, chciałam się tym zrehabilitować jako tako., a po za tym Piotrek to moja mała-wielka miłość.
UsuńOczywiście, że będę informować.
Jejciu , piszesz wspaniale ! Dawno nie przeczytałam lepszego prologu ... Naprawdę mocno się wzruszyłam ! Nie musisz mnie informować , bo będę tutaj codziennie patrzeć czy jest rozdział ... :)
OdpowiedzUsuńP.S Zostawiłam link do mojego opowiadania w odpowiedniej zakładce , jeśli masz ochotę wpadnij ;))
Robi mi się ciepło na sercu, gdy czytam takie cudowne komentarze. Dobrze, nie będę informować.
UsuńOczywiście, że wpadnę :)
Pozdrawiam
Historia zaczyna się obiecująco i mam nadzieję, że nie zawiedziesz swoich czytelników w kolejnym rozdziale. Widać, że Twoja bohaterka to twarda dziewczyna, ale czy taka jest naprawdę? Zycie uczy nas bycia twardym jak skała ale wystarczy jedna rana by nas całkowicie złamać
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie: http://otworz-sie-na-nowe.blogspot.com
Boże, boje się własnie teraz, że Was zawiodę, mam nadzieję, że nie. Zobaczymy, czy okaże się ona tak twarda.
UsuńW wolnej chwili zajrzę.
Pozdrawiam Anka
Cudoooo i zapraszam do mnie na nowy rozdział, mała niespodzianka :)
OdpowiedzUsuńhttp://siatkarski-zakochany-klaun.blogspot.com/2013/11/rozdzia-4-rozkosz.html