Stay strong, stay
gold.
-Jeśli ją kochasz i chociaż odrobinę Ci na niej zależy to
ocal ją. Spraw by przestała być wrakiem człowieka. Znajdziesz ją u mnie – Ul.
Salwatorska 15/32. Kraków. Dawid. –
wystukał niepewnie i wysłał do ponad dwumetrowego środkowego. Skąd miał numer?
Skradł pośpiesznie z telefonu Leny, gdy brała prysznic.
Nie wiesz ile tak naprawdę czasu minęło odkąd jesteś w
Krakowie. Nikt nie wie o Twoim przyjeździe i chcesz, żeby tak zostało. Nie
umiesz sobie poradzić bez Piotrka. Podobno to faceci zakochują się pierwsi, a
typowe motylki w brzuchu dziewczyn pojawiają się znacznie później, a nie
dlatego, że jest głodna.
-Malutka tydzień już tutaj siedzisz, nie to żebym Cię
wyganiał, ale czas zacząć żyć. Z nim albo bez niego. Kto zawsze mówił, że tego
kwiatu jest pół światu.
-Ta, a trzy czwarte chuja warte- dodajesz cicho. Ten tydzień zmienił Cię jeszcze bardziej. Z
godziny na godziny przestawałaś być kompletnie podobna do siebie. Sprawił, że stałaś się kimś zupełnie innym.
Tydzień. Siedem dni.
Sto sześćdziesiąt osiem godzin.
Dziesięć tysięcy osiemdziesiąt minut. Sześć milionów cztery tysiące
osiemset sekund, czystej egzystencji. Czystego upadania na sam dół gównianego
życia. Nie masz w sobie żadnej siły by choć trochę odbić się ku górze. Schudłaś
8 kilogramów przez tydzień, nie przełknęłaś nic oprócz silny oraz słonych łez
które wypływają hurtowo z Twoich oczu, biegnąć swawolnie po kościstych
policzkach. Masz dosyć tego wszystkiego,
stanowczo. Nie masz ochoty nawet na
treningi które zawsze podpalały malutki płomień nadziei w Twoim sercu.
-Idziemy na ślizgawkę. Idziesz z nami? –pyta się po raz
kolejny przyjaciel lecz puszczasz to mimo uszu.
-Nie mam siły, Dejw. Naprawdę nie mam siły na łyżwy. –
mówisz cicho, wpatrując się w koniuszki swoich skarpetek w renifery które
dostałaś od wujka, gdy wyjeżdżałaś do Rzeszowa.
-Kto jak kto, ale Ty ? Ty odmawiasz nam łyżew?! W to nie uwierzę.
Zbieraj się. – wysoki chłopak szturcha Cię w ramie.
-Nie rozumiesz, że nie chce nigdzie iść. Czy mówię nie
wyraźnie czy po chińsku! Daj mi spokój- wybuchasz, zrywasz się szybko z kanapy
i biegniesz do zajmowanego przez siebie pokoju. Padasz bezwiednie na łóżko i
znów wybuchasz płaczem, a przed oczami masz to zdjęcie Twojego Piotrusia z tą
kobietą.
-Przepraszam, masz racje powinienem zrozumieć, że nie masz
ochoty iść. Napisze do chłopaków, że nas nie będzie. – przyjaciel siedzi już na
łóżku tuż koło Ciebie gładząc Cię delikatnie po plecach.
-Nie, Dawid. To ja przepraszam, nie powinnam tak na Ciebie
naskakiwać chciałeś dobrze. To ja jestem
jakaś inna. Widocznie szczęście to nie moja rzecz. I ani mi się waż nie iść z chłopakami
na łyżwy. Zmykaj szybko, ale już. Ja sobie zostanę. Wezmę prysznic. Może mi się
trochę polepszy. – jakieś 15 minut później słyszysz dźwięk zamykanych
drzwi. Idziesz powolnie do łazienki.
Rozbierasz się, kładąc świeżą bieliznę na parapecie. Wchodzisz delikatnie pod
prysznic i po upływie kilku sekund ciepłe krople wody opadają na Twoje
zapadnięte barki. Przymykasz powieki i po raz kolejny widzisz wszystkie dobre
chwile spędzone z Piotrkiem. Przypominasz sobie Twoją drużynę i kibiców.
Przypominasz sobie jak bardzo byłaś wtedy szczęśliwa, a to szczęście jakie było
ulotne. Pękło jak bańka mydlana. Gdy ciepła woda się kończy stawiasz rozgrzane
stopy na zimnej bladoniebieskiej glazurze.
W miękki ręcznik wycierasz pozostałości wody. Ubierasz nową, kupioną kiedyś bieliznę, gdy
ją kupowałaś dziwiłaś się, że jesteś wstanie wydać tyle na bieliznę, jednak
urzekła Cię ona całkowicie i wiedziałaś, że musisz ja mieć. Zakładasz ją na siebie. Idealnie podkreśla
atuty Twojego, wysportowanego ciała. Patrzysz chwilę na swój tatuaż uśmiechasz
się pod nosem, pamiętasz pierwszą reakcje Piotrka kiedy go zobaczył. Jest to
pierwszy szczery uśmiech od kilku dobrych dni.
Słyszysz dzwonek do drzwi. Myślisz, że pewnie Dawid zapomniał o czymś i
nie wziął kluczy. On jest do tego zdolny jak mało kto. Owijasz się w jeszcze
mokry ręcznik i idziesz w kierunku dębowych drzwi. Otwierasz je. Podnosisz
wzrok i widzisz jego. Widzisz jego
długie nogi, mocno zbudowane ramiona. Widzisz błękitne oczy w których potrafisz
tonąć godzinami. Widzisz wyraźne kości policzkowe po których tak często wodziłaś palcem. Widzisz jego, swojego Piotrusia. Widzisz
jego- wrak człowieka. Widzisz jego tak podobnego do Ciebie.
-Lenka, proszę porozmawiajmy – mówi cicho. Nie ma w nim żadnego
entuzjazmu. Nie ma żadnego błysku w jego oczach. Nie ma już Twojego Piotrka.
-Nie mamy o czym. Widziałam zdjęcia. - chcesz zamknąć mu drzwi przed nosem. Jednak
on jest szybszy i pośpiesznie stawia stopę na progu tak, że masywne drzwi
odbijają się od niej.
-Proszę Cię Lenka- idzie za Toba lustrując dokładnie każdy
milimetr Twojego ciała jakby przypominał ją sobie na nowo. Studiuje Twoje ciało jak starą mapę, którą
nie miał w swoich dłoniach wieczność. Siadasz na krześle. Chowasz twarz w
dłoniach. Chłopak kuca naprzeciwko
Ciebie, kładąc olbrzymią dłoń na Twoim udzie. Przez Twoje ciało przechodzi
dreszcz. Dreszcz którego nie czułaś już dawno. Dreszcz podniecenia. Dreszcz
tęsknoty. Dreszcz miłości. Podnosisz
wzrok na jego tęskne oczy. – Kochanie tak bardzo przepraszam, tak bardzo Cię
kocham. Jestem głupi. Głupi z miłości do Ciebie, a bez Ciebie jestem nikim. Nic
nie znaczącym człowiekiem, człowiekiem pustką. Wybacz mi, zrobię wszystko tylko
błagam wybacz mi. Pokochaj mnie znów, pokochaj mnie jeszcze mocniej- mówi, a Ty
wpajasz się w jego spragnione Ciebie usta.
Przytulasz się do niego jakby zaraz skończyć się miał otaczający Was
świat, bo przecież swój świat tworzycie właśnie Wy.
______________________
Wróciłam. Cieszycie się.
Nie wiem kiedy następny. Może między Świętami, a Sylwkiem. Nie wiem. mam egzaminy. Trzymajcie kciuki.
Jestem chujowa i za to przepraszam. Weny jak nie było tak i nie ma.
Wszystkiego dobrego na nadchodzące Święta.
Dalej Resovio, dalej.
Pozdrawiam