poniedziałek, 9 czerwca 2014

#Ten

I will be brave.


Wszystko pęka jak bańka mydlana. Jesteś wściekła, samo Twoje spojrzenie zabija. Nie możesz wybaczyć sobie, że byłaś tak nieostrożna dając się w tak prosty sposób podejść i tak sfaulować. Wiesz, że ‘Ruda’ zrobiła to z pełną premedytacją, bo w tym właśnie momencie przestałaś być zagrożeniem.  Jedziesz wraz z doktorem Marcińskim do szpitala, diagnoza postawiona przez niego wcześniej okazała się prawdziwa. Musisz pauzować przez najbliższe 6 tygodni. Wściekłość emanuje z Ciebie każdą możliwą częścią ciała. Wracacie na lodowisko, bo okazało się, że wygrałyście spotkanie. Wchodzisz na lodowisko, trener przychodzi do Ciebie do szatni.

-I jak Mała?-pyta z widocznym smutkiem w brązowo-brunatnych oczach.

-Chujowo trenerze, muszę stopować przez 6 tygodni. Wygrały prawda?-pytasz zaciskając zęby tak mocno, że skronie Ci chodzą.

-Wygrały 4:2- ulga i cześć ciśnienia schodzi z Twojego ciała. Jest Ci znacznie lepiej. Ręka w gipsie zdecydowanie Ci ciąży.- Może mi trener pomóc?- mówisz trzymając swoje łyżwy za czerwone sznurówki.

-Lena, Ty chyba sobie żartujesz! Jedną rękę masz już złamaną, ja Ci nie będę pomagał łamać kolejnej!

-Nie to nie. Poradzę sobie sama.- mówisz wkładając nogę w łyżwę, łapiąc w zęby sznurówkę wiążesz sobie sznurki na mocny supeł.  Wychodzisz chwiejnym krokiem na lodowisko. Dziewczyny ustawiły się w szeregu twarzą do kibiców, którzy na Twój widok zaczęli skandować Twoje imię, klaszcząc równomiernie. Robi Ci się ciepło na sercu. Dziewczyny podjeżdżają do Ciebie. Podnosisz zdrową rękę do góry krzycząc znacząco
‘ To jeszcze nie koniec’. Uświadamiasz sobie, że zemsta będzie słodka, że nie odpuścisz. Nie tym razem.  Po meczu otaczają Cię nagle dziennikarze, kamery. Masz dosyć.

-Nie dziś. Jeśli chcecie czegokolwiek się dowiedzieć. Zapraszam w następną sobotę w tym miejscu o 19. Będę wtedy po treningu.  Dziękuję. Do widzenia- mówisz i idziesz znów do szatni. Dziewczyny patrzą na Ciebie wzrokiem zbitego psa. Nie czujesz już smutku, żalu czujesz wielką sportową złość…  

Wracasz do domu. Zastanawiasz się jak poszedł Piotrkowi mecz, bo o swoim wolisz nie wspominasz. Dzwonisz do niego raz, drugi, trzeci jednak chłopak nie odbiera. Postanawiasz zaprzestać prób. Kładziesz się na miękkiej kanapie, jedną ręką szczelnie przykrywasz ciało, które nadal domaga się ciepła, bo emocje wychodzą z niego z każdej nanosekundy coraz bardziej. Twoje powieki stają się coraz cięższe, sklejają się jakby były posmarowane jakimś magicznym klejem szybkoschnącym.  Nagle słyszysz dźwięk przekręcanego klucza. Zrywasz się na równe nogi patrząc z wyczekiwaniem na osobę, która stanie w portalu. Nie wiesz kto może mieć Twoje drugie klucze, przecież zawsze używałaś jednej pary którą masz w kieszeni dresowych spodni.  Nagle Twoim oczom ukazuje się Twój ponad 200 centymetrowy mężczyzna ze zdecydowanie smutną miną. Patrzy niemal ze łzami w oczach na Twój prawy bark i rękę okrytą białym gipsem.

-Malutka, co się stało?-pyta podchodząc szybko, przytulając się do Ciebie szczelnie.

-Ruda mnie sfaulowała i te ścięgna które miałam kiedyś naderwane, znów się naruszyły. Muszę pauzować przez kurewskie 6 tygodni, Piotruś- mówisz. Rozklejasz się na amen, łzy spływają niemal hektolitrami z Twoich oczu, brudząc mu szarą, dresową bluzę.- Nie wytrzymam tego czasu Piotruś

-Dasz rade maleńka.

-Gdzie jest mój Puchar z Zielonej Góry ? Miszczuniu- mówisz , wspierając się na palce. Muskasz delikatnie swoimi wargami o jego.

-Nie udało się w tym roku- robisz się smutna ponownie. Wiesz, że jemu też jest przykro. Nie chce tego pokazać, bo wie, że Ty czujesz się jeszcze gorzej.  Siadacie na kanapie. W grobową ciszą wpatrujecie  się w  kolejne telewizyjne seriale by w ogólnym rozrachunku zasnąć w swoich ramionach.

Jak zawsze budzisz się punktualnie o 7:30. Jesz śniadanie takie jak zwykle. Ubierasz się w dres. Szykujesz torbę na trening.

-Kochanie co Ty robisz?-pyta zaspany i mocno zszokowany Piotrek.-Nie pójdziesz nigdy z tą ręką…  - Dni mijają zdecydowanie za wolno. Trzeciego dnia nie wytrzymujesz. Idziesz na trening. Wszyscy są zdziwieni lecz nic nie mówią. Nie ubierasz ochraniaczy. Nie ubierasz kasku. Zakładasz tylko łyżwy. Mimo, że dziewczyny mają normalny trening, Ty możesz tylko jeździć na łyżwach, pracować nad szybkością. Zwrotnością. Upadasz, bo nie masz takiej równowagi jaką miałabyś z dwoma rękoma. Za każdym razem z bólem wymalowanym na twarzy wstajesz otrzepując kawałki lodu z tyłka. Jeździsz od niebieskiej do niebieskiej linii raz za razem. Nieprzerwanie. Uparcie. Momentami brakuje Ci tchu lecz nie przestajesz. Dziś właśnie jest sobota. Ty znów jeździsz. Kątem oka gdzieś na trybunach widzisz Piotrka którzy przyszedł tu po swoim treningu. Machasz do niego znacząco wysyłając buziaka. Widzisz nagle jak kilku dziennikarzy wchodzi na trybuny. Kamerzyści nakręcają jak jeździsz. Nagle trener wchodzi na trybuny. Słyszysz jego słowa, które potem huczą Ci w głowie przez długie godziny. Sprawiają, że pierwszy raz od kilku lat jesteś z siebie dumna. Duma ta rozpiera Ci pierś.

-Widzicie ją. Miała pauzować 6 tygodni. Po meczu nie chciałem zawiązać jej łyżew zawiązała sobie zębami i jedną ręką. W domu wysiedziała 3 dni. Przyjechała tutaj spragniona bólu i potu. Wywracała się na nawrotkach nie mogąc utrzymać równowagi jedną ręką. Za każdym razem podnosiła się. Ta kontuzja jej nie złamie, ona wybije ją na piedestał. Nigdy nie spotkałem się z zawodnikiem czy zawodniczką tak silną zarówno psychicznie jak i fizycznie jak ona. Ona jest maszyną. Ma tak wysoką ambicje, że to coś nie do pomyślenia. To prawdziwy wojownik. Zaszczytem jest dla mnie praca z nią.







__________________________
z opuszczoną głową pisze tekst odautorski.
brak słow.
kończesieiwypalam.

zapraszam z Kajdi Nie wie nikt co się może zdarzyć zostawicie tam znak po sobie.

pozdrawiam.
umieram
nicość
Kajdi miała w środę urodziny. Kochana siostrunia..